niedziela, 29 stycznia 2012

ACTA w Polsce - początek demokratycznej rewolty?

           Podpisanie przez polskiego ambasadora w Japonii Jadwigę Rodowicz Umowy ACTA, w dniu 26 - go stycznia 2011 roku, wymaga szerszego komentarza.
Rząd polski zdecydował się na podpisanie w/w Umowy, wbrew masowym protestom społecznym, przyznając pod presją opinii publicznej - mimo początkowej próby bagatelizowania skali społecznego niezadowolenia [tyle słynne, co kuriozalne oświadczenie Rzecznika Rządu, że przyczyną zablokowania rządowych stron internetowych było ogromne zainteresowanie ich treściami, a nie działania hakerów] - że konsultacje społeczne w tej sprawie miały fasadowy charakter.  
Jednocześnie jednak rząd nie wycofał się, nie odstąpił, nawet nie opóźnił procesu podpisania Umowy twierdząc, że proces ratyfikacji jest właściwym czasem do rozważenia wszystkich argumentów, a w konsekwencji - gdyby pojawiły się poważne wątpliwości - nawet do odstąpienia od Umowy.
To kuriozalna argumentacja, będąca tyle wyrazem arogancji i buty władzy, co i motywowanego potrzebami bieżącej walki politycznej panicznego strachu przed przyznaniem się do błędu.
Panu Premierowi i koalicji rządowej, należałoby przypomnieć uniwersalną frazę: nieznajomość prawa szkodzi, oraz apelować, aby akty prawne i ich wielorakie konsekwencje, były analizowane przed podpisaniem dokumentów, zwłaszcza dotyczących międzynarodowych zobowiązań Polski, rzutujących na życie obywateli.
Casus ACTY, mieści się w sekwencji bulwersujących zdarzeń po ostatnich wyborach parlamentarnych: zwlekanie z powołaniem rządu - katastrofa z refundacją leków - nie konsultowane plany reformy emerytalnej - teraz ACTA. Wydaje się, że Platforma Omnipotencji [P.O] straciła instynkt samozachowawczy, zaczęła wierzyć, a może nawet już uwierzyła, że seria wygranych w ostatnich latach wyborów i poziom sondażowego poparcia upoważniają ją do wszystkiego, dają blankietowe poparcie.
Tymczasem przebudzenie może być bardzo bolesne, a nawet brak realnej alternatywy politycznej może po raz kolejny nie pozwolić już na zwycięstwo.
Inicjatywa Solidarności w sprawie referendum odnośnie wieku emerytalnego, protest głównie młodego pokolenia w sprawie ACTY, uruchamia nieuchronnie proces oddolnego budzenia się społeczeństwa obywatelskiego. Moim zdaniem czar Platformy, a szerzej koalicji traci moc stabilizowania polskiej sceny politycznej i paraliżowania przeciwników.
Jest jeszcze jeden godny odnotowania aspekt sprawy.
W okresie wyborczym rząd był już skonfliktowany z młodymi, przede wszystkim za sprawą kibiców. Konflikt ten umiejętnie jednak opakowano marketingowo, kreując rząd do roli obrońcy prawości i normalności, tamy dla społecznych zagrożeń i patologii.
Sytuacja odnośnie Umowy ACTA ma zasadniczo odmienne parametry. Być może nawet Umowa ta jest potrzebna, ale sposób jej wprowadzenia narusza fundamentalne zasady demokracji, urąga zasadom zaufania społecznego do władzy politycznej.
Rząd działając z mandatu wyborczego, nie ma tytułu do zawierania zobowiązań korygujących i limitujących wolność obywatelską bez wyraźnego, a nie dorozumianego przyzwolenia społecznego, choćby w postaci jedynie debaty parlamentarnej. Póki co Polska nie jest monarchią, nie jest też własnością dziedziczną oligarchii partyjnych.
Nie bagatelizowałbym znaczenia buntu polskiej młodzieży. Nie jest ważne, czy na ulice wyszły setki, czy tysiące młodych ludzi. Najistotniejsze jest to, że generacja młodych Polaków się zorganizowała ponad tradycyjnymi podziałami politycznymi a pamiętać trzeba, że szybko i nieuchronnie wchodzi ona do życia publicznego, uzyskała i uzyskuje prawa wyborcze, zacznie rozstrzygać w coraz większym stopniu o kształcie polskiej sceny politycznej.
Internautów nie da się spacyfikować i ośmieszyć tak jak zrobiono to z "kibolami". Strategom politycznym Platformy  rekomenduję pilną analizę wydarzeń maja - czerwca 1968 roku w Paryżu, w aspekcie ich genezy, a przede wszystkim skutków.
Moim zdaniem ACTA jest początkiem demokratycznej rewolty w Polsce, oby bez przemocy i społecznego wandalizmu.
Premier jako sympatyk piłki nożnej, lubi porównania do zasad rządzących futbolem. Akceptując taką konwencję rozmowy gra bardzo ostro i zdecydowanie, od dawna na pograniczu faulu. Jeszcze nie skończyła się pierwsza połowa [kadencji], a już otrzymał społeczną żółtą kartę [czego wyrazem malejący stale poziom poparcia społecznego, potwierdzany przez sondaże zaufania dla polityków]. Następny brutalny faul, nie skończy się tylko rzutem karnym, bądź wolnym, oznaczał będzie czerwoną kartkę z kluczową konsekwencją: wyrzuceniem z placu gry.
No chyba, że sztab szkoleniowy przygotowuje inną opcję: zmiany taktycznej i wprowadzenia do gry nowego rozgrywającego: na dziś Posła Schetyny. Kim wtedy jednak będzie Pan Premier?
Pałac prezydencki ma ambitnego i coraz bardziej samodzielnego lokatora, w instytucjach europejskich nie mieścimy się w pierwszym składzie. Wiem! Pozostanie wolne miejsce po Pośle Schetynie: Przewodnictwo Kluczowej Komisji Sejmowej Spraw Zagranicznych. W końcu służba dobru publicznemu nie zna gorszych i lepszych miejsc....   
               

2 komentarze:

  1. Zbyszek, a teraz, jak to widzisz? Roman

    OdpowiedzUsuń
  2. Romku dziękuje za komentarze i zainteresowanie.
    ACTA to bez wątpienia porażka rządu w wymiarze strategicznym [nadgorliwość nie podzielana w innych stolicach europejskich], politycznym [zignorowanie woli społeczeństwa z manifestacją arogancji i buty musi być przez elektorat zapamiętane i będzie miało niewątpliwie negatywne dla Partii Omnipotencji - P.O, konsekwencje w przyszłości], merytorycznym [polecenie ratyfikacji Umowy bez dogłębnej, wielowymiarowej analizy skutków, to kompromitacja Premiera, ale i zaplecza merytorycznego rządu].
    Nie zmieniam wniosków i punktu widzenia przedstawionego we wpisie. Polska jest z dużym prawdopodobieństwem przed poważnym kryzysem politycznym, aby tylko przyjął on demokratyczny, a nie anarchizujący charakter].
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń