Wszystko wskazuje na to [swoją porażkę uznał już urzędujący prezydent N. Sarkozy], że siódmym Prezydentem V Republiki Francuskiej wybranym w powszechnych wyborach, został 58 letni [rocznik 1954] Francois Hollande.
Francuzi dokonali demokratycznego wyboru, przy wysokiej frekwencji wyborczej [ocenianej na prawie 80%]. Wybór ten w wielu aspektach jest symboliczny.
Po pierwsze - na co słusznie zwraca uwagę Christopher Barbier w swoim dzisiejszym [6.05.2012] komentarzu, w internetowym wydaniu "L'Express" - wybór ten oznacza swoistą desakralizację urzędu Prezydenta Republiki. Prezydentem został wybrany człowiek bez doświadczenia na wysokich stanowiskach we władzy wykonawczej i ustawodawczej, co oznacza pragmatyzm a zarazem determinizm Francuzów, poszukujących bardziej nadziei, świeżości i nowego programu, niż spiżowej, doświadczonej postaci.
F. Hollande ma co prawda doświadczenie parlamentarne [deputowany do Zgromadzenia Narodowego w latach 1998 - 1993, 1997 - 1999, oraz 2002 - 2011], ale istotnie nikłe doświadczenie wykonawcze w strukturach władzy [w latach 2001 - 2008 mer niespełna 20 tys. miasta Tulle w departamencie Correze, Przewodniczący Rady Generalnej Departamentu Correze od 2008 roku]. Na marginesie mały polonik. Miasto Tulle ma ważne historyczne związki z Polską. To tu wychowała się - choć urodziła się w Paryżu - Ludwika Maria Gonzaga de Nevers [1611 - 1667], żona dwóch królów Polski: Władysława IV i Jana II Kazimierza.
Równocześnie Hollande posiada wieloletnie doświadczenie partyjne jako działacz i I Sekretarz Partii Socjalistycznej [w latach 1997 - 2008].
Generalnie jednak Hollande nigdy nie piastował kluczowego państwowego stanowiska, nie był ministrem, choć posiada doświadczenie w administracji rządowej na niższych stanowiskach.
Po drugie, Hollande wywodzi się z tradycyjnej szkoły francuskich elit politycznych, przechodząc charakterystyczną dla tychże elit drogę edukacji: absolwent elitarnej HEC i Instytutu Nauk Politycznych, a przede wszystkim ENA [Ecole national d'administration, którą ukończył z ....siódmą lokatą!]. Jego wybór w tym aspekcie jest zatem bardziej kontynuacją niż zmianą.
Po trzecie, Holande jest drugim w historii współczesnej Francji [po F. Mitterrandzie] Prezydentem Republiki z socjalistycznym rodowodem i rekomendacją, a zarazem pierwszym wyłonionym w prawyborach partyjnych.
Po czwarte, jego kadencja przypadnie na okres nad wyraz trudnej sytuacji społeczno - ekonomicznej i politycznej Francji. Fiasko jego programu, oznaczać będzie nie tylko brak potencjalnej reelekcji w przyszłości. Skutkować może dojściem do władzy Frontu Narodowego, jedynej na dziś formacji politycznej nie partycypującej dotąd w procesie sprawowania władzy, z wyrazistym i coraz bardziej akceptowalnym społecznie programem.
Po piąte, program polityczny przyszłego Prezydenta musi doprowadzić do zaostrzenia sytuacji politycznej nie tylko we Francji, ale i do większych antagonizmów w Europie, zwłaszcza na linii Paryż - Berlin, kluczowej z punktu widzenia kierunku rozwoju Europy. W aspekcie wewnętrznym, plan nowych obciążeń fiskalnych oraz nie mniej kontrowersyjnych zmian w obszarze socjalnym i społecznym, doprowadzi niewątpliwie do wielu antagonizmów i konfliktów społecznych. Ich rozwiązanie zaważy na ostatecznym sukcesie Hollande i ocenie jego prezydentury.
Po szóste, nie wiadomo jakim wynikiem zakończą się najbliższe wybory parlamentarne, czy utrzyma się prymat preferencji wyborczych socjalistów, czy raczej społeczeństwo pragmatycznie wybierze znany już skądinąd historycznie wariant cohabitation, sprowadzający się do mechanizmu kontroli ośrodków władzy [lewicowy prezydent, prawicowa większość rządowa]. Bez względu jednak na to, czy instytucja cohabitation ponownie zagości we francuskiej rzeczywistości politycznej czy nie, w efekcie wspomnianych wyborów parlamentarnych, dojdzie do istotnej aprecjacji roli politycznej Frontu Narodowego, który może liczyć na reprezentację parlamentarną, zwłaszcza w kontekście prawdopodobnego rozpadu dotychczasowej prezydenckiej większości rządowej i parlamentarnej.
Po siódme, sukces Hollande jest też jednoznacznym sygnałem zmiany społecznych preferencji wyborczych dla lewicy europejskiej, jest prolongatą jej nadziei na przejęcie władzy w kolejnych krajach. Rola Francji w Europie i świecie powoduje zarazem, że potencjalny falstart we Francji, będzie sygnałem ostrzegawczym dla elektoratów innych krajów, co do zasadności radykalnych zmian politycznych.
Reasumując, patrząc z sympatią i nadzieją na nowe polityczne otwarcie we Francji, trzeba być zarazem świadomym ryzyk i zagrożeń. Wybór Prezydenta Republiki Francuskiej tylko z pozoru nie jest naszym problemem. Jego konsekwencje będą w oczywisty sposób rzutowały także na wiele polskich spraw.
W kontekście spraw polskich przypomnieć trzeba faux pas polskiej koalicji rządowej na etapie kampanii wyborczej we Francji. Liczącego się kandydata na Prezydenta Francji podczas jego wizyty w Polsce, z powodu odmiennych preferencji politycznych, nie uznał za stosowne przyjąć - choćby na kurtuazyjnym jedynie spotkaniu - Premier RP. To nie tylko brak wyczucia politycznego, to po prostu kolejny strategiczny błąd. Miejmy nadzieję, że piastowanie urzędu mera Tulle przez przyszłego Prezydenta Republiki, pamięć o związkach z Polską oraz pragmatyzm polityczny F. Hollande pozwolą zatrzeć te niekorzystne wrażenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz