Najbliższa niedziela w Europie - w sensie politycznym - zdominowana będzie rzecz jasna przez wybory prezydenckie we Francji. Ich wynik w znaczącym stopniu odzwierciedlał będzie nie tylko aktualny stan nastrojów i preferencji wyborczych, wskazywał na tendencje prze wyborami parlamentarnymi, ale także z dużą dozą prawdopodobieństwa wpłynie na kierunek, charakter i tempo zmian w Zjednoczonej Europie.
W cieniu tych wyborów odbywać się będą inne wybory - wybory parlamentarne w Grecji - które kto wie czy nie będą miały w konsekwencji większego znaczenia dla Europy, niż elekcja prezydencka we Francji.
Sondaże przedwyborcze w Grecji zapowiadają niską frekwencję wyborczą, wskazują na prawdopodobne znaczne rozproszenie głosów, a w konsekwencji trudności ze sformułowaniem stabilnego, silnego rządu.
Koalicyjny rząd Grecji, którego powstanie wymusiła sytuacja gospodarcza kraju i konieczność sprostania warunkom U.E w zakresie pomocy finansowej, wyczerpał swoje możliwości, a jego dotychczasowe filary nie cieszą się sympatią społeczną, z uwagi na koszty reform [zwłaszcza socjalistyczna partia PASOK - jedynie 15% poparcie w sondażach, choć i poparcie dla prawicowej Nowej Demokracji, na poziomie 25% nie powala].
Grecy będą wybierali nie tylko parlament, ale - co istotniejsze - wybiorą opcję rozwojową kraju. Nie na darmo szef PASOK w takcie kampanii wyborczej, rysuje alternatywę dla rządów swojej partii, w postaci wyjścia Grecji ze strefy Euro i powrotu do waluty narodowej - Drachmy.
Gdyby ten wariant okazał się rzeczywistością - za czym opowiada się także cześć ekonomistów i liderów politycznych Europy - byłby to początek de facto zatrzymania budowy jedności europejskiej w dotychczasowym kształcie, a konsekwencje daleko wykraczałyby poza ramy granic narodowych Grecji. Porzucenie przez Grecję wspólnej waluty europejskiej, byłoby także bezpośrednim przyznaniem racji tym wszystkim, którzy od dawna wieszczą dysfunkcjonalny, sztuczny charakter Euro, doszukując się w nim źródeł zapaści i kryzysów gospodarek narodowych Starego Kontynentu.
Mając powyższe na względzie, w niedzielny wieczór warto wsłuchiwać się w głosy płynące z Paryża, ale także w wieści nadchodzące z Aten. Zwycięstwo Hollande'a we Francji jest stosunkowo łatwe do przewidzenia - choć absolutnie nie jest pewne i kwantyfikowalne, co do szeroko rozumianych następstw. O wiele większą niewiadomą jest zachowanie Greków. Należy założyć ich daleko posuniętą racjonalność i pragmatyzm, ale pewności i gwarancji co do biegu spraw nie ma żadnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz