wtorek, 29 maja 2012

M. Skłodowska - Curie - D. Perquis: dwie strony tego samego medalu?

W Polsce trwa spór o to czy w polskiej reprezentacji piłkarskiej może oraz powinien grać Damian Perquis - Francuz z polskim paszportem i polskimi korzeniami.
Dyskurs ten nie ma wyłącznie akademickiego charakteru, jest głębokim sporem o podłożu politycznym i ideologicznym, przejawem ciasnego nacjonalizmu, z domieszką narodowego kompleksu, zagadnieniem używanym dla potrzeb bieżącej walki politycznej w Polsce. Szkopuł w tym, że w Polsce, szczególnie w Polsce, trzeba być niezmiernie ostrożnym w podejmowaniu tej problematyki, mając przede wszystkim na względzie uwarunkowania historyczne, oraz stawiać roztropnie wszelkie hipotezy, zwłaszcza o kontrowersyjnym charakterze.
Trzeba pamiętać o naszych skomplikowanych dziejach narodowych, kolejnych falach emigracji polskiej, determinowanej względami politycznymi i ekonomicznymi, skutkiem czego światowa Polonia szacowana jest dziś na ponad 21 mln ludzi [w Polsce żyje 38 mln Polaków]. Największe skupisko Polonii to USA [prawie 10 mln], a Chicago uważane jest powszechnie za drugie - po Warszawie - największe polskie miasto na świecie. 
Casus Damian'a Perquis'a, Francuza urodzonego w 1984 roku w Troyes, a zarazem Polaka odwołującego się jednoznacznie do polskich korzeni, zasługuje na analizę, on sam zaś na szacunek i uznanie. Nie jest dla mnie ważne, czy Francuzi chcieli go czy nie w swojej reprezentacji narodowej, a w konsekwencji czy wybór polskiej drużyny jest wyborem jedynie negatywnym i pragmatycznym zarazem. Ten stosunkowo młody człowiek [rocznik 1984], przyznaje się do polskich korzeni, co winno być powodem do naszej satysfakcji, zwłaszcza, że nie zgłasza aspiracji do reprezentacji Brazylii, a pozycja Polski w rankingach FIFA nie jest póki co powodem do dumy i chwały nie przynosi.
Pamiętać także trzeba i o tym, ze w polskiej reprezentacji grał już piłkarz czarnoskóry i to wcale nie pochodzący z San Domingo, który przyznawałby się do polskich korzeni sięgających jeszcze czasów napoleońskich. Odnotować także wypada - gwoli choćby sprawiedliwości - że w wielu polskich dyscyplinach sportowych naturalizowani Polacy, a nie Polacy z pochodzenia, przysporzyli nam wiele medali olimpijskich, mistrzostw świata i Europy i jakoś nikomu to w Polsce dotąd nie urągało, ani nie przeszkadzało.
Sprawa ma jednak o wiele szerszy niż tylko boiskowy wymiar. 
Polonia poza granicami zasługuje na szacunek za sam fakt, że przyznaje się do polskości, że chce utrzymywać więzi z krajem pochodzenia, sięgające czasami pradziadków. To piękne i wzruszające zarazem. Nie burzmy z jakichkolwiek powodów tej tradycji i tej więzi.
Merytorycznie trzeba odnotować jeszcze dwa aspekty zagadnienia.
Skoro decydujemy się na uchwalenie Karty Polaka, przyznajemy prawo repatriacji do Polski ludziom ze Wschodu, nie zawsze znającym z obiektywnych powodów już język ojczysty, nie odmawiajmy tego samego prawa ludziom z innych kontynentów i krajów, w tym rzecz jasna Francji. Nie stawiajmy im zarzutów, że nie znają języka polskiego. To jest po prostu nieuczciwe. Polska tych ludzi potrzebuje i może jeszcze potrzebować. To nie jest tylko kosztowny, archaiczny przejaw romantyzmu, to strategiczny interes. Polonia może i mogłaby odgrywać rolę ambasadora i strażnika polskich interesów za granicą. Wielu Polonusów -zwłaszcza z najmłodszej emigracji - z pewnością na starość osiądzie w Polsce, inwestując w Polsce, wracając w strony ojczyste, jeżeli tylko państwo polskie zachowa się racjonalnie, a polska polityka i politycy okrzepną i dojrzeją.   
Wreszcie miejmy na uwadze, że do wielu Polaków którzy osiągnęli sukces poza granicami Polski, do których oczywiście chcemy się przyznawać [zresztą to dla nas niestety charakterystyczne], mogą zgłaszać pretensje kraje, w których założyli rodziny, którym zawdzięczają możliwości rozwoju, których nie mogła, bądź nie chciała dać Ojczyzna i to nie tylko wtedy, kiedy nie było jej na mapie. Jako swoiste memento brzmią przykłady Marii Skłodowskiej Curie [urodzona w Warszawie w 1867 roku, zmarła w Passy, w 1934 roku, od 1891 roku we Francji, od 1895 Pani Curie], Chopina [urodzony w 1810 roku w Żelazowej Woli, zmarł w 1849 roku w Paryżu, od listopada 1830 na obczyźnie], czy Ernesta Malinowskiego - bohatera Peru. Jak zareagowałby przeciętny Polak na pogląd - który z łatwością można formalnie udowodnić - że wspomniana Skłodowska - Curie była Francuską?   
W tym kontekście sprzyjam Panu D, Perquis'owi, tak jak sprzyjam każdemu na świecie, kto czuje się Polakiem. To piękne że mimo wszystko tak wielu na świecie nie wstydzi się polskiego rodowodu, polskich korzeni.
              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz