Ostatnie informacje dotyczące francuskich elit politycznych, nie napawają optymizmem. Minister d/s Budżetu Jerome Cahuzac, odpowiedzialny między innymi za egzekwowanie od francuskich podatników zachowań zgodnych z prawem, zostaje zdymisjonowany za podejrzenia dotyczące nieujawnionego francuskiemu fiskusowi, prywatnego konta w Szwajcarii. Szefowa poważnej międzynarodowej instytucji: Międzynarodowego Funduszu Walutowego, a przed objęciem urzędu Minister Finansów w rządzie Prezydenta N. Sarkozyego - Christine Lagarde, poddana zostaje procedurom prawnym [przeszukanie mieszkania], w związku z podejrzeniem o zbyt wielką przychylność przed laty - kosztem interesu społecznego - ze strony banku Credit Lyonnais, dla francuskiego biznesmena B. Tapie.
Oczywiście w europejskim porządku prawnym funkcjonuje zasada domniemanej niewinności, trudno zatem ferować wyroki i zdecydowane oceny, przed potencjalnymi prawomocnymi wyrokami sądów w sygnalizowanych sprawach. Z drugiej strony byłoby nie tylko przesadnym, ale i rażąco rozmijającym się z rzeczywistością stwierdzenie, że bulwersujące opinię publiczną, opisane powyżej zachowania, dotyczą wyłącznie francuskich elit. To zdaje się niestety na dziś uniwersalna prawidłowość, o ponad systemowym i ponad partyjnym charakterze, obserwowalna i zauważalna pod prawie każdą szerokością geograficzną.
Przypadek Francji jest jednak szczególny, a opinia publiczna - nie tylko we Francji - wydaje się być szczególnie wyczulona i wrażliwa na wieści płynące z nad Sekwany. Dlaczego?
Po pierwsze, w przypadku MFW, to potencjalnie kolejna wpadka dotycząca Francuza, która każe zapytać o zasadność i sprawność oraz skuteczność procedur rekrutacyjnych.
Po drugie, o ile Pani Lagarde utożsamiana jest z poprzednim obozem politycznym rządzącym Francją, o tyle Minister Cahuzac reprezentuje Partię Socjalistyczną - formację, która w kampanii wyborczej odwoływała się do potrzeby zmiany jakościowej we francuskiej polityce. Zwłaszcza ten aspekt sprawy jest szczególnie bulwersujący i może mieć nieobliczalne skutki reputacyjne, ale i polityczne dla P.S we Francji.
Najważniejszą konsekwencją jest jednak z pewnością fakt, że opisywane zdarzenia są kolejnym koronnym argumentem dla tych wszystkich, którzy w partiokracji i zachowaniach jej przedstawicieli, widzą patologiczną podstawę niskiej efektywności demokracji i jej procedur. Zachowanie elit politycznych, swoista dychotomia między aksjologią afirmowaną na użytek publiczny i marketingu politycznego, a aksjologią której hołduje część klasy politycznej, w odniesieniu do własnych postaw, jest rażącym przykładem niezgodności, budzącym zasadny, coraz powszechniejszy społeczny bunt.
Nie wiem jak szeroki i trwały jest i będzie społeczny sprzeciw wobec tych praktyk, jakie znajdzie on odzwierciedlenie w preferencjach i zachowaniach wyborczych. Coraz częściej jednak - tak jak wielu Francuzów i Polaków - zastanawiam się, czy istnieje granica arogancji władzy i jaki jest potrzebny, a zarazem zgodny z prawem impuls do jej przebudzenia, samoograniczenia i opamiętania. Zastanawiam się, czy w odniesieniu do elit politycznych i zasad ich kooptacji, możliwa jest jeszcze profilaktyka, czy wyłącznie chirurgiczna ingerencja? Przyznam, że zapoznając się z powyższymi faktami, w coraz mniejszym stopniu jestem optymistą. Wiem, że dla ostatecznego osądu potrzebne są prawomocne wyroki, ale wiem także, że politycy i zwłaszcza politycy, muszą być jak żona Cezara: poza podejrzeniami, że obowiązują ich znaczące podniesione standardy zachowań i oceny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz