Upadek rządu Michel'a Barnier'a, tylko dla nielicznych jest sensacją, dla niewielu niespodzianką, dla większości jest po prostu ucieleśnieniem scenariusza, który był jasny od dawna, a precyzyjniej od zakończonych niedawnych wyborów parlamentarnych we Francji. Dlaczego?
Dlatego, że Francja już dawno przestała być dowodem na zasadność bipolarnego układu politycznego, tradycyjnego podziału na lewicę i prawicę. Dziś V Republika, to coś więcej niż jedna alternatywa. Nie sposób sprowadzać już francuskiego życia politycznego do aksjologii dwóch obozów: zniuansowanej wewnętrznie prawicy, hołdującej jednak tradycyjnym wartościom i zatomizowanej lewicy, progresywnej, zorientowanej na preferowanie interesów pracobiorców.
Dzisiejsza Francja to trzy obozy: 1). lewicy, 2). prawicy, 3). prawicy narodowej, zwanej przez zwolenników etykietyzacji, fanów mainstreamowych mediów, ekstremalną prawicą.
Nie czas jednak dziś na analizowanie oferty programowej i perspektyw politycznych głównych nurtów politycznych Francji. Na to przyjdzie już czas niedługo, z uwagi na konieczność rozpisania nowych wyborów parlamentarnych we Francji (które mogą się odbyć zgodnie z postanowieniami konstytucji najwcześniej rok po poprzednich, a zatem w czerwcu/lipcu 2025 roku).
Kluczowe pytanie, to kwestia identyfikacji ojców obecnego "sukcesu", w rozumieniu personalnym i systemowym.
Jeżeli przyjąć za dobrą monetę bon mot Leszka Milera (dla przypomnienia: prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie zaczyna), to rację miał były Prezydent Republiki Francois Mitterrand (1916 - 1996) twierdząc, że jest ostatnim wielkim, francuskim prezydentem. Obecny kryzys polityczny, to przede wszystkim konsekwencja nieodpowiedzialności politycznej urzędującego prezydenta Emmanuel'a Macron'a, który przelicytował, rozpisując przedterminowe wybory parlamentarne. Pragmatyzm, przychylność mediów, światowe obycie, okazuje się to jednak za mało, aby skutecznie rządzić takim krajem jak Francja. Potrzebna jest wizja i jasna aksjologia oraz wyobraźnia, osadzona w realiach przyczynowo - skutkowych i sprzężeniach zwrotnych.
Republikańska, laicka w istocie Francja, targana jest sprzecznościami wewnętrznymi, poddana presji migracyjnej, mało skutecznie szuka swojego miejsca w zglobalizowanym świecie mimo, że posiada rozliczne, obiektywne atuty.
Przykład amerykański i rezultat ostatnich wyborów w USA uzmysławia i potwierdza, że na arenie światowej powraca czas konfliktów, a żelazne prawo demokracji (większość ma rację, przy zachowaniu szacunku dla mniejszości) powoduje, że całe rzesze niezadowolonych, szukają jednoznacznie alternatywy, ponieważ straciły zaufanie do tych co już rządzili, lub sprawują władzę. To źródło siły politycznej i poparcia takich ruchów jak dawny Front Narodowy Marine Le Pen (od 2018 roku Zjednoczenia Narodowego - Rassemblement national). Kto widział amerykańskie i francuskie, ale także niemieckie i brytyjskie miasta dekadę temu i porównuje je do ich dzisiejszego stanu, ten wie o czym mówię: masowa presja migrantów, manifestujących ostentacyjnie swoją odrębność kulturową, chętnych do korzystania z dorobku państwa opiekuńczego, ale niechętnych do pozytywistycznej pracy, głęboka frustracja tradycyjnych warstw społecznych pracobiorców, niepewnych jutra, zamęt ideowy i aksjologiczny.
Wreszcie społeczeństwo francuskie nie przyjmuje do wiadomości, że żyje w końcu kolejnej "belle epoque", której wyznacznikami były zamożność, wysoki komfort życia, bezpieczeństwo socjalne gwarantowane przez państwo. Nadchodzi nieuchronnie czas swoistej konwersji, przewartościowań i mówiąc wprost spadku poziomu życia, utrzymywanego od dawna zresztą na kredyt. Tylko kto, jaka siła polityczna, mając świadomość siły demokracji, odważy się postawić taką diagnozę i przyznać, że czas na wyrzeczenia i samoograniczenia, w imię wspólnej przyszłości, pod rygorem egzystencjalnego i politycznego upadku?
Wszystkim tym, którzy monitorują dzieje Francji, Europy, ale także Polski. Tym, którzy próbują diagnozować nasze położenie i ekstrapolować naszą przyszłość, polecam starą (pierwsze wydania to lata 1776 - 1782!!!), ponadczasową, monumentalną pracę Edwarda Gibbona (1737 - 1794; w Polsce ukazały się jej cztery wydania, ostatni dodruk to 2024 rok, staraniem Państwowego Instytutu Wydawniczego): "Zmierzch Cesarstwa Rzymskiego". Tam znajduje się wiele podpowiedzi, wyjaśnień, inspiracji w odniesieniu do naszej rzeczywistości. To w starożytnym Rzymie w okresie rządów Gajusza Grakchusa. w II w p.n.e, wprowadzono Frumentatio (rozdawnictwo darmowego lub subsydiowanego zboża ludności rzymskiej, celem unikania zamieszek i destabilizacji politycznej). To Rzym zetknął się z problemem asymilacji ("[...] dopóki Rzym i Italia cieszyły się szacunkiem jako ośrodek rządów, dopóty obywatele zachowywali ducha narodowego, a przybrani - niepostrzeżenie go w siebie wchłaniali [...]" - s 130, t. 1), wielokulturowości, niestabilnością polityczną, zmiennością rządów, wreszcie z presją obcych i najazdami obcych kulturowo Hunów. Oby historią była prawdziwą nauczycielką nas wszystkich....