czwartek, 3 grudnia 2020

Valery Giscard d"Estaing (1926 - 2020) - dziękuję za wszystko i zawsze będę pamiętał

 

          Nie będę się rozwodził nad biografią polityczną VGE, Prezydenta V Republiki Francuskiej w latach 1974 - 1981, lepiej zrobią to inni.

Nie będę analizował Jego drogi życiowej, która była tak bogata i znacząca, że wystarczyłaby do obdzielenia kilku wielkich życiorysów.

Nie będę przywoływał dokonań wpierw najmłodszego deputowanego w dziejach Francji Jego pokolenia, potem wybitnego Ministra Finansów Republiki, referującego nawet kwestie budżetu w Zgromadzeniu Narodowym z pamięci, z drobiazgową znajomością szczegółów. Pominę także zasługi w budowie jedności europejskiej, w ścisłym sojuszu z Niemcami.

Nawet o wielkich dokonaniach literackich, które zaprowadziły Go w nobliwe szeregi członków Akademii Francuskiej ledwie wspomnę, odsyłając zainteresowanych do lektury choćby wydanej w Wydawnictwie Sonia Draga (2012) Jego powieści "Armia Napoleona", czy w Wydawnictwie Świat Książki (2010), innej, kontrowersyjnej powieści "Księżna i prezydent". 

Również Jego jakże interesującą i wnikliwą koncepcję basenu Morza Śródziemnego, jako jednego z przyszłych centrów światowego życia społeczno - politycznego, którego potęga oparta będzie na europejskiej technologii i kapitale oraz afrykańskich surowcach oraz potencjale ludnościowym pozostawię bez rozwinięcia, analogicznie jak koncepcję społeczeństwa centrowego, wyłożoną najpełniej  w Jego pracy "2 Francais sur 3".

Napiszę o moich "doświadczeniach" z VGE.

Jest rok 1980. Po miesięcznym pobycie we Francji w ramach wymiany młodzieży, w czasie którego miałem okazję zwiedzić między innymi miejscowość Le Creusot, z którą związana jest ściśle historia rodziny małżonki Giscard'a d' Estaing, jakże zasłużonej dla Francji indiustralnej, a który to wyjazd był dla mnie kulturowym szokiem i największą w życiu lekcją kapitalizmu oraz demokracji, postanawiam napisać ledwie dukając po francusku, do V.G.E - wówczas Prezydenta - z prośbą o autograf, motywując to szacunkiem i podziwem do postaci, w ówczesnym dwybiegunowym świecie, pełnym napięć i niewiadomych. 

Jakie było moje zdziwienie i radość, kiedy po kilku tygodniach otrzymałem korespondencję z Pałacu Elizejskiego, zawierającą między innymi zdjęcie z odręcznym autografem Prezydenta. To było prawdziwe wydarzenie. Uznałem to także za zrządzenie losu i zacząłem zdecydowanie bardziej przykładać się do nauki języka francuskiego.

W czasie studiów politologicznych, kiedy już zdecydowałem że to Francja jest moim naukowym przeznaczeniem, postanowiłem do V.G.E napisać raz jeszcze, tym razem motywując to chęcią napisania pracy magisterskiej pod tytułem "Myśl polityczna Valery'ego Giscarda d' Estaing". Niedługo potem, otrzymałem przesyłkę zawierającą pakiet książek autorstwa VGE, z życzeniami pomyślności i zachętą do pisania oraz dalszych studiów. Był to rok 1984, kiedy dostępność literatury obcojęzycznej w Polsce była absolutnym rarytasem, a koszt 1 książki przekraczał miesięczne pobory asystenta - stażysty!! Pracę rzecz jasna napisałem, opublikowałem kilka artykułów naukowych w prestiżowym polskich periodykach na temat VGE, zawsze oczywiście wysyłając je na adres kancelarii byłego prezydenta.

Nigdy nie dane mi było poznać V.G.E osobiście, czego bardzo żałuję. Nabyte w toku tych kilkukrotnych kontaktów know - how, miało jednak kapitalne znaczenie dla mojej drogi zawodowej.

Zrozumiałem, że francuscy politycy, to wielokrotnie erudyci z klasą, którzy wykazane zainteresowanie własną osobą, drogą polityczną i dorobkiem, także o teoretycznym charakterze, traktują jako swoistą nobilitację, niosąc bezinteresowną pomoc każdemu zainteresowanemu. Doświadczyłem tego wielokrotnie osobiście. Bez względu na orientację polityczną, miejsce we francuskim systemie politycznym, czy piastowane stanowisko, każdy polityk do którego się zwróciłem o pomoc, przede wszystkim w aspekcie materiałów źródłowych, udzielił mi jej w zakresie szerszym niż się spodziewałem. Warto przy tym pamiętać, ze rozmawiamy o czasach bez internetu, z dramatycznie wysoką ceną wydawnictw importowanych w Polsce.

Utwierdziłem się w wyborze i przekonaniu, że Francja jest dla mnie wzorem zachowań, wyborów i aksjologii w wielu dziedzinach, jest krajem i kulturą z którą dalece się utożsamiam. Dziś - pracując już od lat w biznesie i w luźnym związku z nauką - zainteresowanie krajem galijskiego koguta, nadal zawsze pomaga i procentuje. W rezultacie Francja to był w w moim przypadku trafny, opłacalny, dający osobiste profity wybór.

Poznałem piękny, niepowtarzalny język francuski i kulturę tego kraju, z jego wszystkimi symbolami. Każdy pobyt we Francji jest dla mnie czasem zachwytu i pochłaniania wszystkiego jak gąbka, czasem uczty dla ciała i ducha.

Dzięki "słabości" do Francji i Francuzów, miałem również okazję pracować kilka lat na stanowiskach kierowniczych we francuskich przedsiębiorstwach, prestiżowych i znaczących, nie tylko we Francji, wiele się przy tym ucząc, ale zarazem mając znakomite relacje interpresonalne z zarządzającymi na poziomie grupy kapitałowej również dlatego, że zawsze mogliśmy pogaworzyć o francuskiej kulturze, koniaku, serze, szampanie, winie, samochodach, niełatwej historii. Moi interlokutorzy - co nie jest bez znaczenia - wykazywali przy tym nadzwyczajną tolerancję i wyrozumiałość dla moich niedostatków językowych oraz poszerzali moją percepcję Francji i jej atrybutów.

Śmierć Valery'ego Giscarda d' Estaing odbieram bardzo osobiście, jako koniec pewnej epoki. Jestem Mu osobiście wdzięczny za to, że przed prawie czterema dekadami, pomógł mi młodemu człowiekowi dokonać życiowych i zawodowych wyborów, zbudować kapitał, który procentuje przez życie.

Odchodzi czas Wielkich Francuzów w polityce, ludzi z klasą, kulturą, wyobraźnią i wizją. Przemija czas autorytetów w świecie technokratów. Zawsze zazdrościłem Francuzom przywódców.

Dziękuję Panie Prezydencie. Zachowam Pana we wdzięcznej mojej pamięci do końca moich dni.   


       

       


 

czwartek, 11 czerwca 2020

"Clemenceau" - poważnie, "Historia erotyczna" - refleksyjnie i rozrywkowo.

     Jestem po lekturze dwóch, pachnących jeszcze farbą drukarską, bardzo interesujących, choć skrajnie różnych książek.
"Clemenceau" autorstwa wybitnego francuskiego erudyty, polityka, profesora Jean'a-Noel'a Jeanneney'a (Wydawnictwo Oficyna Naukowa., Warszawa. 2019), ze znakomitym wstępem profesora Marcina Króla, to napisana przekrojowo i problemowo, a nie chronologicznie, biografia polityczna słynnego "Tygrysa" - Georgesa'a Clemenceau (1841-1929), francuskiego bohatera narodowego, dwukrotnego premiera (1906-1909 i 1917-1920), zasadnie utożsamianego z francuskim triumfem, w Wielkiej Wojnie 1914-1918.
Clemenceau to bez wątpienia jednostka wybitna, wzbudzająca do dziś sporo emocji i kontrowersji, w zależności od preferowanej przez oceniającego aksjologii politycznej, postać pełna paradoksów. Urodzony w lekarskiej rodzinie (sam był praktykującym doktorem medycyny), w cieżko doświadczonej, ultratradycyjnej i katolickiej Wandei, był zarazem zdeklarowanym ateistą, rozumiejącym pryncypialnie - w terorii i praktyce - laickość państwa. Symbolem tego podejścia był fakt, że miejsce krzyża w domu Clemenceau, zajmowało popiersie M. Robespierre'a. Dbałość o laickość państwa, pokojowe współistnienie między "tronem, a ołtarzem", przy poszanowaniu indywidualnego charakteru stosunku do wiary każdego Francuza oraz sprzeciwie wobec każdego możliwego aspektu  dyskryminacji w tym względzie (dla przykładu Clemenceau był przeciwnikiem dyskryminacji szkół katolickich), to - poza konstrukcją pokojowego ładu w Europie - najbardziej charakterystyczny zdaje się rys działalności publicznej Tygrysa.
Dziennikarz, wydawca, literat, znawca starożytnej Grecji, której dorobkiem był zafascynowany (autor biografii Demostenesa), ale nade wszystko wrażliwy społecznie, lewicowy, choć nie ortodoksyjnie polityk, oddany bez reszty idei wielkiej, ale sprawiedliwej Francji. Erudyta, z rzadko spotykanym talentem krasomówczym i polemicznym.
Co istotne i warte podkreślenia, polityk bezwzględnie uczciwy (tu polemizowałbym z prof. M. Kulą, który w kwestii uczciwości, stawia znak równości między Clemenceau, a W. Churchill'em, odwołując się choćby do istniejącej literatury przedmiotu, np. 3-tomowej pracy Jones'a Michael'a - E., "Jałowy pieniądz. Historia kapitalizmu jako konfliktów między pracą, a lichwą"., Wyd. Wektory. Wrocław. 2015. Bezwzględnie uczciwy był Clemenceau. Mecenasami W. Churchill'a - co wyszło na jaw już w 1940 roku - byli Rotszyldowie).
Wielowątkowość i uniwersalność poglądów oraz działań G. Clemenceau, istotnie utrudnia skrótowe prezentowanie tej postaci. Może zatem jeszcze tylko trzy kwestie:
1). Stosunek Clemenceau do Niemiec, był istotnie bardziej złożony i zniuansowany, niż powszechnie się sądzi i nie dominowały w nim bynajmniej prymitywna antyniemieckość oraz rewanżyzm, mimo że celem życia Tygrysa w tym wymiarze, było odzyskanie Alazacji i Lotaryngii, utraconych po 1870 roku.
2). Interesującym wątkiem jest stosunek Tygrysa - kawalera Orderu Orła Białego (1920) do Polski i Polaków. To jego strategii, motywowanej rzecz jasna dbałością o interesy Francji, zawdzieczamy wsparcie dążeń Polski do niepodległości na Kongresie Wersalskim, także w wymiarze kształtu terytorialnego II Rzeczypospolitej. Nie zapominajmy przy tym, że był on wielkim admiratorem I. Paderewskiego, którego znał osobiście i podziwiał, za zaangażowanie w sprawy odbudowy państwa polskiego. 
3). Wreszcie, mimo upływu czasu, jakże aktualne pozostają przemyślenia Clemenceau w kwestiach społeczno - ekonomicznych. Tytułem ilustracji, przywoływana w biografii w formie cytatu, kwestia jego stosunku do przemian kapitalizmu i początków procesów globalizacji: "[...] Istnieje coś gorszego niż bogaty przemysłowiec, a mianowicie spółka akcyjna, która stała się obecnie regułą [...]. Właścicielami są stale zmieniający się, rozproszeni po świecie akacjonariusze, dla których fabryka oznacza wyłącznie dywidendę. [...]". 
Równie prorocze - z dziesiejszej perspektywy - były oceny relacji USA - Europa, w rekomendacji adresowanej do amerykańskich elit: "[...] Nie lekceważcie Europy. Wasze sądy mogłyby się obrócić przeciwko wam. Nie wykorzystujcie nas. Nikt nie wie, jaki los zgotuje wam Historia. Czy nie uważacie, że powszechne odrzucenie solidarności, spektakularnie przez was zapoczątkowane, pewnego pięknego dnia może po raz kolejny zdarzyć się w Europie lub na Dalekim Wschodzie i poprowadzić nas wszystkich w bardzo groźnym kierunku? [...]". 
Na koniec kilka znakomitych bon motów, z których słynął G. Clemenceau, o jakże ponadczasowym charakterze:

"[...]Chwała krajowi, w którym ludzie mówią, hańba krajowi, w którym ludzie milczą[...]."
"[...]Nigdy nie kłamiemy tyle, co przed wyborami, podczas wojny i po polowaniu[...]".
"[...]Najtrudniejszym wyzwaniem rewolucji, jest czuwać nad porcelaną[...]".

Drugą książką, jest praca Nicolas'a Mietton'a "Historia Erotyczna dyplomacji francuskiej" (Wydawnictwo Bellona., Warszawa 2019), obejmująca swoim zasięgiem czas od Ludwika XIV, po lata 80-te XX wieku. To dobrze udokumentowana, napisana ze swadą i poczuciem humoru opowieść o mniej oficjalnej stronie życia politycznego, choć pozbawiona elementów obscenicznych. Jest ona zarazem potwierdzeniem i dowodem, że politycy to normalni ludzie, z typowymi przywarami i zdolnościami, a eksploatowana dziś powszechnie kwestia molestowania seksualnego i konieczności powściągania naturalnych skłonności w sytuacji posiadania statusu osoby publicznej, ma ponadczasowy charakter. Jak zawsze tylko Charles De Gaulle jest bez skazy. 

Zachęcam do lektury tych książek, ze względów poznawczych i kulturowych. Warto poświęcić im czas.    
  

 
  

środa, 10 czerwca 2020

Jestem znowu!!


Pisząc 3 - go października 2018 roku post: "Wracam i już będę", nie wiedziałem wszystkiego, w odniesieniu do mojego ówczesnego stanu zdrowia, mimo podejrzeń, pierwszych diagnoz, drobiazgowych badań, oraz wynikających z nich lekarskich rekomendacji.
Nie wiedziałem i może dobrze.
Nie chcąc nadmiernie epatować swoimi niełatwymi przeżyciami, powiem tylko tyle: maj 2019 - operacja onkologiczna, potem długotrwała radioterapia i rekonwalescencja. 
Na szczęście, na dziś, mogę z satysfakcją powiedzieć, że uporałem się z nowotworem złośliwym, wiele zawdzięczając wybitnym przedstawicielom polskiej medycyny, cierpliwości oraz oddaniu mojej najbliższej rodziny i przygotowuję się do powrotu do pełnowymiarowej aktywności zawodowej, podtrzymując decyzję co do priorytetów, określonych także publicznie, w przywołanym powyżej poście.
Zatem wracam i jestem znowu. Gotowy do aktywności, zaangażowania i rzecz jasna darzący niezmiennie gorącym uczuciem Francję i wszystko co francuskie.
Jestem optymistą. Kolejne, tym razem już merytoryczne wpisy już wkrótce.
Kłaniam się nisko wszystkim tym, którzy mi dobrze życzyli, którzy mi pomogli, którzy o mnie nie zapomnieli. Pamiętam o nich wszystkich z wdzięcznością, traktując ich podejście jako moje zobowiązanie do analogicznego zachowania w przyszłości, jeżeli okoliczności będa tego wymagały.
Tym, którzy o mnie zapomnieli, współczuję, bo ja żyję i pamiętam...