środa, 7 czerwca 2017

Co się odwlecze......

     Ostatnie sondaże (np. 6.06 "Le Figaro" i Reuters) przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi we Francji (11 i 18 czerwca), są nad wyraz korzystne dla ugrupowania Prezydenta Republiki Emmanuel'a Macron'a. Jego La Republique en Marche (LREM - Republika Naprzód), ma realną szansę na stworzenie samodzielnej, stabilnej większości rządowej, nawet o absolutnym charakterze (350 - 380 mandatów, przy parlamentarnej większości absolutnej na poziomie 289 mandatów).
Tradycyjna prawica może liczyć na 133 - 153 mandaty, Partia Socjalistyczna 20 - 35 mandatów, skrajna lewica 15- 25 mandatów, Front Narodowy: 9- 16 miejsc w Zgromadzeniu Narodowym.
Ideologicznie podzieleni od zawsze Francuzi, zdaje się preferują obecnie konsekwentny pragmatyzm: stawiając na młodego, dobrze zapowiadającego się Prezydenta Republiki, preferują zarazem pełną odpowiedzialność jego obozu politycznego za losy kraju. Logicznie i jednoznacznie chcą uniknąć potencjalnie trudnej, konfliktowej i paraliżującej cohabitation.  
Takie preferencje polityczne Francuzów, uspokajają nastroje polityczne w Europie, stając się jednocześnie źródłem optymizmu w estymacji przyszłości politycznej Starego Kontynentu, choćby w aspekcie kształtu Wspólnoty Europejskiej i domniemanych skutków brexitu.
Gdyby wspomniane prognozy wyborcze, przyjmujące charakter względnie trwałej tendencji, znalazły potwierdzenie w wynikach francuskiej elekcji parlamentarnej, z pewnością entuzjastycznie zareagują rynki finansowe, elity brukselskie i poprawne politycznie media.
Z drugiej jednak strony, skala problemów do rozwiązania powoduje, że jedynie tytuł do sprawnego zarządzania Francją  jest pokusą i wyzwaniem o działaniu zbliżonym do opium: może przejściowo uśmierzać społeczny ból i analogiczne koszty nieuchronnych zmian, których zaniechanie może być swoistym pocałunkiem śmierci dla rządzących. Powrót Francji i Europy na stabilną ścieżkę rozwoju, determinowany jest jednak jakościowymi zmianami strukturalnymi, kosztownymi społecznie i politycznie reformami, realizowanymi w świecie limitowanym nieodwracalną globalizacją i powszechnym społecznym oczekiwaniem na status quo, w aspekcie utrzymania poziomu życia Francuzów.
Francuskie i europejskie elity kupują czas, ale czy wykażą się determinizmem i skutecznością, kosztowną politycznie konsekwencją?
Poprawne politycznie media cieszą się nade wszystko z zatrzymania pochodu Frontu Narodowego we Francji, czemu sprzyja także kształt francuskiej ordynacji wyborczej. Potencjalna polityczna nieskuteczność nowej większości rządowej, może jedynie prolongować przejęcie władzy przez ugrupowanie Marine Le Pen. Paradoksalnie, czas działa na korzyść Frontu, który istnieje w świadomości społecznej jako ostatnia alternatywa, jedyna siła polityczna nie partycypująca jeszcze w sprawowaniu władzy na szczeblu ogólnokrajowym. Każda nieskuteczność nowej większości, przybliża polityczną wiktorię Frontu Narodowego.
Osobiście byłbym ostrożny w kreśleniu śmiałych scenariuszy marginalizacji społeczno - politycznej roli formacji Le Pen we Francji, w aktualnych uwarunkowaniach społeczno - politycznych, o zewnętrznym i wewnętrznym charakterze. Jeżeli przyjmiemy, że praktyka jest jedynym kryterium prawdy, to efekty rządzenia i reform, zadecydują o przyszłym kształcie francuskiej i europejskiej sceny politycznej. Przepływy elektoratu i zmiana preferencji politycznych, przyjmują czasami dramatyczny obrót, o czym przekonała się boleśnie choćby Platforma Obywatelska w Polsce. Wcale nie hipotetyczne zastosowanie we Francji i w Europie może mieć stare, polskie przysłowie: co się odwlecze, to nie uciecze.