poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Macronofobia - czyli polskie kompleksy

      Rządzące aktualnie polską elity polityczne, korzystając ze wsparcia części mediów, wszczęły w ostatnich dniach swoistą nagonkę na urzędującego Prezydenta Republiki Francuskiej, traktując Jego działania i wypowiedzi, jako wymierzone w Polskę i nasz interes narodowy. Ważny jest jednak kontekst tego sporu, a jeszcze bardziej odpowiedź na pytanie: co jest skutkiem, a co przyczyną?
Nie ma żadnych wątpliwości, że objęcie urzędu przez Emmanuel'a Macron'a, przypada na ciężki czas, w tradycyjnie dobrych stosunkach polsko - francuskich, choć epizody napięć w relacjach wzajemnych - ograniczając się tylko do czasów III Rzeczpospolitej - wcale nie należały do rzadkości, że wspomnę słynną wypowiedź Prezydenta J. Chirac'a, z czasów interwencji w Iraku, że "[...] Polacy stracili dobrą okazję, aby siedzieć cicho [...]", czy jawne poparcie PO dla N. Sarkozy'ego, w poprzednich wyborach prezydenckich, połączone z analogicznie ostentacyjną niechęcią wobec F. Hollande'a. Relacji tych z pewnością nie buduje też nasze stanowisko w sprawie przetargu na wojskowe śmigłowce, skierowane jednoznacznie przeciwko francuskiemu interesowi.
Stwierdzenie, że polityka to gra interesów, to truizm, ale nie rozumienie tego w kategoriach sprzężenia zwrotnego, relacji przyczynowo - skutkowych, to brak elementarnych kwalifikacji do rządzenia. Na jakiej podstawie oczekujemy od Francji i jej Prezydenta blankietowego wsparcia naszych wszystkich, partykularnych interesów? 
Niewdzięczność wobec Europy za jej strukturalne wsparcie, manifestujemy już od dawna, wbrew oczywistym faktom zapominając, że Polska jest największym beneficjentem pomocy unijnej, że za unijne środki - a więc także podatki Francuzów - modernizujemy kraj, dokonując cywilizacyjnego skoku, nie tylko w aspekcie dopłat bezpośrednich w rolnictwie, budowy dróg, ale i elementarnej infrastruktury: kanalizacji.
Dzięki sięgającym miliardy Euro subsydiom europejskim, zmodernizowano polski przemysł bez względu na jego formę własności, zasadniczo poprawiając jego konkurencyjność. Pozycja rynkowa wielu branż (tytułem przykładu jedynie rolnictwo, stolarka otworowa, meblarstwo), to prawie wyłącznie efekt naszej bytności we Wspólnocie. "Stara Europa", w tym Francja, dokonała świadomego eksportu miejsc pracy do Polski, traktując go nie tylko w kategoriach czysto biznesowych, ale i tyle politycznego zobowiązania, co historycznej rekompensaty, nierzadko wbrew interesom wewnętrznym, płacąc za ten proceder wysoki rachunek polityczny.
Otwarto granice dla swobodnego przepływu siły roboczej, dzięki czemu zmalało polskie bezrobocie i presja na rodzimy rynek pracy, w najtrudniejszych latach. 
Co Polska dała w zamian, nie licząc chłonnego rynku zbytu? Ciasny nacjonalizm, mesjanizm i niczym nie uzasadnione przekonanie o predestynacji do odgrywania kluczowej roli w świecie, a ostatnio nieprzewidywalność i niebezpieczną roszczeniowość.
Przy takich parametrach, trudno się dziwić, że wspomniana "Stara Europa", sama borykająca się z wieloma problemami, z których imigracja to tylko wierzchołek góry lodowej, stawia publiczne pytania o zasadność dotychczasowej polityki, o realność założenia consensusu co do wspólnej aksjologii, prawdopodobieństwo postępu procesu integracji europejskiej. W konsekwencji powstają koncepcje nie tylko budowy "Europy wielu prędkości", ale i stawiane są absolutnie racjonalne pytanie o dalszą wspólną, europejską drogę.
To, że Prezydent E.Macron stawia publicznie trudne pytania - nie tylko zresztą trudne dla Polski - to że dokonuje oceny naszej polityki, to Jego niezbywalne prawo. To, że podnosi kwestię zrównania warunków życia i gospodarowania w Europie, czego wyrazem nie tylko koncepcja ujednolicenia płac, ale i warunków prowadzenia działalności gospodarczej i opodatkowania, na kontynencie na którym traktatowym celem Wspólnoty jest wspólna waluta, to jak najbardziej racjonalne zachowanie.
Naszym narodowym problemem jest od pokoleń pielęgnowanie szeroko pojętego romantyzmu, kosztem pragmatyzmu, naturalne tendencje do anarchizacji, daleko posunięty indywidualizm. Oczekujemy - głównie z uwagi na historię - specjalnego statusu i analogicznego traktowania, nie oferując w zamian nic, poza frazesami. Nie mamy zdolności budowania, poszukiwania consensusu, a szerzej znalezienia się we wspólnocie narodów i państw. To także przejaw naszych narodowych kompleksów.
W relacjach z Europa i Francją, zachowujemy się jak przysłowiowy słoń w składzie porcelany, demagogicznie i często bezpodstawnie, prowokując naszych partnerów i dobroczyńców. Jak dla przykładu i na jakiej podstawie, polski minister spraw zagranicznych twierdzi, ze gospodarka francuska nie jest w stanie konkurować z gospodarką polską? Opamiętajmy się, zachowujmy proporcje, w percepcji świata i jego ocenie!!!
Polska - jak rzadko kiedy w swoich dziejach - korzysta obecnie z dekad prosperity, będących także efektem nader korzystnej konstelacji międzynarodowej i sojuszy. Ceńmy i pielęgnujmy ten stan!!!! 
Dance macabre (Taniec śmierci), jedna z bardziej popularnych alegorii, to zarazem tytuł poematu symfonicznego, autorstwa Charles'a Camille'a Saint - Saens'a (1835 - 1921), powstały w 1874 roku. We wspomnianym poemacie, szaleństwo przerywa pianie koguta o świcie. Co może przerwać dance macabre w polskiej polityce, w naszym stosunku do Europy, a w konsekwencji Francji?