wtorek, 14 sierpnia 2012

Dlaczego Europa, a zwłaszcza Polska, skazana jest na radykalizmy?

Wydarzenia ostatnich miesięcy w Polsce, choć w swej wymowie jednoznacznie negatywne i przygnębiające, niezależnie od lokalnej specyfiki i kolorytu, muszą i powinny być postrzegane w szerszym, europejskim kontekście. Europa grzęźnie zdecydowanie nie tylko w politycznym klinczu, w gospodarczym kryzysie. Europa zdaje się na dziś, nieuchronnie zmierza w kierunku radykalizmów.
Niewątpliwie rośnie poczucie społecznej niesprawiedliwości, apatii, beznadziei, strachu przed niepewnym jutrem. Hiszpania, Portugalia, wcześniej Grecja, dziś ponownie Francja, stają się areną masowych wystąpień, z jednej strony tych, których najbardziej dotykają negatywne skutki wielowymiarowego kryzysu [pracownicy najemni], z drugiej strony zaś, największych beneficjentów dotychczasowego porządku, klientów upadającego europejskiego państwa socjalnego [przede wszystkim emigrantów].
W Europie dojrzewa - będący w istocie obiektywną klątwą marksizmu - stary konflikt między kapitałem, a pracą, między pracodawcami, a pracobiorcami. Rosnące obszary biedy i ubóstwa, wykluczenia społecznego, w zestawieniu z kwitnącymi oazami bogactwa, są nie tylko nieprzyzwoite, są nadto dowodem  na coraz bardziej rozwierające się nożyce zamożności oraz niesprawiedliwości społecznej, są także wyrazem bezradności współczesnych społeczeństw i ich form politycznej organizacji, są wreszcie potencjalnym zapalnikiem, stymulatorem niepokojów społecznych.
Poziom deprawacji elit politycznych, ich niekompetencji, prywaty, a czasami nepotyzmu, osiągający nienotowane, nieznane w najnowszej historii rozmiary, to kolejny czynnik wpływający na radykalizację nastrojów społecznych. Istotną, przyznać trzeba nie zawsze pozytywną rolę w tej sferze odgrywają media, nie tylko w aspekcie wykonywania roli przypisywanej tradycyjnie "czwartej władzy", ale nade wszystko w odniesieniu do kreowania społecznych postaw i nastawień. Media stały się poza orężem walki politycznej, instrumentem kreowania i degradowania karier politycznych. Media i ich właściciele, korzystając z potęgi pozostającego w ich rękach narzędzia, coraz częściej mają własne ambicje polityczne i realizują własne interesy, nie zawsze obiektywnie tożsame z interesami społecznymi.
Masowe migracje, dotykające już nie tylko tradycyjnie krajów Europy Środkowo - Wschodniej [aczkolwiek w odniesieniu do tego obszaru ich konsekwencje strukturalne są szczególnie niebezpieczne], ale i do niedawna bastionów cywilizacji zachodniej, trwale negatywnie zmieniają strukturę społeczną, stanowią zagrożenie żywotnych interesów Europy.
Wreszcie zawodzi państwo jako instytucja, które z coraz większym trudem i w warunkach istotnie większych kosztów funkcjonowania, a zarazem niskiej sprawności, pogłębianej przez patologie i deficyt odpowiedzialności elit politycznych, odgrywa coraz bardziej ułomnie rolę arbitra i stabilizatora sytuacji społeczno - politycznej. Nie jest to przy tym wyłącznie spór o kształt i model państwa, ale test jego sprawności, odpowiedzialności, zdolności do strategicznego planowania, wreszcie do moderowania zmian i egzekwowania prawa.      
Europę trawi w końcu spór ideologiczny o pryncypia, będący w istocie wojną o aksjologię. Redefinicji, uporządkowania, a czasami po prostu obrony, niezależnie od prymatu politycznej poprawności, wymagają kluczowe elementy tradycji, hierarchii społecznej wartości. Z jednej strony widoczna jest presja zwolenników "nowego porządku", z absolutem relatywizowania wszystkich i wszystkiego, z drugiej coraz bardziej powszechnie słyszalne są głosy, domagające się przywrócenia właściwych proporcji w relacjach w demokratycznym społeczeństwie, zwłaszcza zaś właściwej konotacji i społecznego rozumienia pojęć: "mniejszości" i "większości".
Europejski system partyjny skoncentrowany coraz bardziej na klienteliźmie, instrumentalnie i swoiście traktujący kwestie kooptacji i reprezentacji, kreujący de facto nowe rodzaje cenzusu [kluczowa rola przyznana zostaje wierności i oddaniu oligarchiom partyjnym, które ściśle shierarchizowane, zaczynają przypominać w swym kształcie i funkcjonowaniu rozwiązania znane z wolnomularstwa], staje się niestety coraz bardziej dysfunkcjonalny, archaiczny, wobec wyzwań wyznaczanych przez integrację i artykulację interesów. Poczucie wyalienowania, wyobcowania i instrumentalnego traktowania wyborców przez formacje polityczne, decyduje jednocześnie niestety o o obliczu i stale malejącym stopniu społecznej aktywności i zaangażowania.  
Mając na względzie całokształt zarysowanych powyżej, z konieczności wybiórczo determinantów, Europę czeka z dużym prawdopodobieństwem ostatni demokratyczny bunt legalistów, z polskiej perspektywy "płatników ZUS" tj. legalnie zatrudnionych, prawych obywateli. Jego fiasko przyczyni się do masowej migracji, pozostawi w naszych granicach narodowych - poprzestając na użytej już przenośni - wyłącznie beneficjentów ZUS. Zasadnym jest pytanie o to, kto w tej nowej sytuacji, będzie łożył na utrzymanie owego ZUS-u, a szerzej na utrzymanie państwa i jego instytucji. Urealnienie tego dylematu będzie zarazem początkiem beznadziei.      
        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz