Sobotnio - niedzielne wydanie "Gazety Wyborczej" [11-12.08.2012], przynosi ciekawy i pouczający wywiad z profesorem Ladislauem Dowborem, Polakiem z pochodzenia, pod tytułem" "Szalony świat wymyka się z rąk".
Wywiad ten jest interesujący z co najmniej kilku powodów.
Po pierwsze, przez pryzmat skomplikowanych losów i życiowych wyborów samego prof. Dowbora, jest dowodem na to, że ewolucja poglądów, postaw i zachowań jest możliwa, akceptowalna i korzystna, zarówno w wymiarze jednostkowym, jak i zbiorowym. Więcej, że przełamywanie szeroko pojętych schematów i radykalna zmiana aksjologii jest nie tylko możliwe i dopuszczalne, ale jest zarazem ożywcze i pożyteczne oraz że służyć może optymalizacji procesowej.
Inspirujące są także użyte argumenty i ocena efektywności systemów demokratycznych, bez zbędnej etykietyzacji, dominacji formalizmu i nadmiernego przywiązania do funkcjonujących typologii.
Inspirujące są także użyte argumenty i ocena efektywności systemów demokratycznych, bez zbędnej etykietyzacji, dominacji formalizmu i nadmiernego przywiązania do funkcjonujących typologii.
Największą wartością tego wywiadu, jest jednak szeroko uargumentowana prezentacja podejścia do kwestii wyzwań rozwojowych, daleko odbiegająca od dominującego dziś, Euro - atlantyckiego spojrzenia na tą problematykę.
Przedmiotem krytyki jest już nie tylko rozpasany konsumpcjonizm cywilizacji Zachodu, realizowany w warunkach rabunkowego podejścia do eksploatacji zasobów naturalnych, diagnoza przyczyn i skutków nadmiernej koncentracji kapitału [w tym aspekcie szokująca może być informacja, że majątek 447 najzamożniejszych na świecie właścicieli jest większy, niż majątek uboższej połowy ludzkości, jak i że 737 podmiotów gospodarczych, kontroluje 80% światowej gospodarki], zachodnia "racjonalność ekonomiczna", niesprawiedliwy system redystrybucji dóbr i patologiczny charakter systemów fiskalnych. Racjonalnej, merytorycznej krytyce, poddane zostają szeroko rozumiane fundamenty zachodnich systemów politycznych i aksjologicznych.
Lektura tego wywiadu skłania niewątpliwie do poważnej refleksji.
Europa i jej mieszkańcy muszą przyjąć do wiążącej wiadomości i uświadomić sobie, że nie tylko nie mają monopolu na rozwój, definiowanie jego parametrów ale także, że rozwiązanie fundamentalnych problemów Starego Kontynentu, nie jest możliwe nie tylko bez świadomego samoograniczenia się, ale zarazem bez partycypacji w rozwoju innych obszarów geograficznych świata. Walka z ubóstwem i wykluczeniem w skali globalnej, to działanie mające nie tylko zapobiec wyrzutom sumienia i międzynarodowej krytyce, to po prostu, a może przede wszystkim żywotny biznes Europy. Ciągle rozległe obszary światowego ubóstwa i biedy, są szansą dla gospodarki europejskiej, mogą bowiem stać się nowym, tak potrzebnym i chłonnym rynkiem zbytu, mogą dla Europy odegrać rolę zbliżoną do tej, jaką odegrały kraje realnego socjalizmu w XX wieku, rolę - dodajmy - w istocie zbawienną.
Fundamentem zrównoważonego rozwoju jest wszakże odejście od poprawności politycznej, europocentryzmu w spojrzeniu na wielowymiarowe problemy współczesności. Znakomitą ilustracją problemu, jest przywołany skądinąd w wywiadzie fragment wiersza portugalskiego poety, Fernando Correia Pina, pod tytułem: "Ujemne saldo" [tytuł oryginału "Saldo negativo"]:
"[...] Wyrwać włos Europejczykowi, boli mocniej niż Afrykańczykowi amputować nogę bez znieczulenia [...]"
To prawda. Syta, pławiąca się od dekad w dobrobycie Europa Zachodnia, musi zrewidować swoje priorytety, podejście, zachowania. To determinizm, to historyczne wyzwanie, to nieunikniona konieczność. Bez większej solidarności międzyludzkiej w skali globalnej, bez świadomego zaangażowania Europy w rozwiązywanie spraw ludzkości, kryzys być może uda się czasowo uśmierzyć kolejnymi miliardami z państwowych wytwórni papierów wartościowych, ale nie da się go rozwiązać, a tym bardziej ostatecznie przezwyciężyć. Nie oczekujmy od świata, zwłaszcza biedniejszej jego części, że przyjmie naszą hierarchię wartości, nasze priorytety, nasz punkt widzenia. Europa musi zrozumieć, że znaczna cześć ludzkości nie jest pochłonięta zmieniająca się wartością posiadanego portfela akcji, najbliższym wyjazdem wakacyjnym, zakupem nowego samochodu, czasami nawet tym kto sprawuje władzę, a jedynie tym, jak przeżyć. Ta brutalna, dramatyczna dychotomia wymaga zrozumienia i zmian, zwłaszcza w Europie. Minął czas na narodowe egoizmy, moda na izolacjonizm jest zdecydowanie passe. Czas na myślenie kategoriami dobra wspólnego, jakkolwiek górnolotnie by to nie zabrzmiało.
Przedmiotem krytyki jest już nie tylko rozpasany konsumpcjonizm cywilizacji Zachodu, realizowany w warunkach rabunkowego podejścia do eksploatacji zasobów naturalnych, diagnoza przyczyn i skutków nadmiernej koncentracji kapitału [w tym aspekcie szokująca może być informacja, że majątek 447 najzamożniejszych na świecie właścicieli jest większy, niż majątek uboższej połowy ludzkości, jak i że 737 podmiotów gospodarczych, kontroluje 80% światowej gospodarki], zachodnia "racjonalność ekonomiczna", niesprawiedliwy system redystrybucji dóbr i patologiczny charakter systemów fiskalnych. Racjonalnej, merytorycznej krytyce, poddane zostają szeroko rozumiane fundamenty zachodnich systemów politycznych i aksjologicznych.
Lektura tego wywiadu skłania niewątpliwie do poważnej refleksji.
Europa i jej mieszkańcy muszą przyjąć do wiążącej wiadomości i uświadomić sobie, że nie tylko nie mają monopolu na rozwój, definiowanie jego parametrów ale także, że rozwiązanie fundamentalnych problemów Starego Kontynentu, nie jest możliwe nie tylko bez świadomego samoograniczenia się, ale zarazem bez partycypacji w rozwoju innych obszarów geograficznych świata. Walka z ubóstwem i wykluczeniem w skali globalnej, to działanie mające nie tylko zapobiec wyrzutom sumienia i międzynarodowej krytyce, to po prostu, a może przede wszystkim żywotny biznes Europy. Ciągle rozległe obszary światowego ubóstwa i biedy, są szansą dla gospodarki europejskiej, mogą bowiem stać się nowym, tak potrzebnym i chłonnym rynkiem zbytu, mogą dla Europy odegrać rolę zbliżoną do tej, jaką odegrały kraje realnego socjalizmu w XX wieku, rolę - dodajmy - w istocie zbawienną.
Fundamentem zrównoważonego rozwoju jest wszakże odejście od poprawności politycznej, europocentryzmu w spojrzeniu na wielowymiarowe problemy współczesności. Znakomitą ilustracją problemu, jest przywołany skądinąd w wywiadzie fragment wiersza portugalskiego poety, Fernando Correia Pina, pod tytułem: "Ujemne saldo" [tytuł oryginału "Saldo negativo"]:
"[...] Wyrwać włos Europejczykowi, boli mocniej niż Afrykańczykowi amputować nogę bez znieczulenia [...]"
To prawda. Syta, pławiąca się od dekad w dobrobycie Europa Zachodnia, musi zrewidować swoje priorytety, podejście, zachowania. To determinizm, to historyczne wyzwanie, to nieunikniona konieczność. Bez większej solidarności międzyludzkiej w skali globalnej, bez świadomego zaangażowania Europy w rozwiązywanie spraw ludzkości, kryzys być może uda się czasowo uśmierzyć kolejnymi miliardami z państwowych wytwórni papierów wartościowych, ale nie da się go rozwiązać, a tym bardziej ostatecznie przezwyciężyć. Nie oczekujmy od świata, zwłaszcza biedniejszej jego części, że przyjmie naszą hierarchię wartości, nasze priorytety, nasz punkt widzenia. Europa musi zrozumieć, że znaczna cześć ludzkości nie jest pochłonięta zmieniająca się wartością posiadanego portfela akcji, najbliższym wyjazdem wakacyjnym, zakupem nowego samochodu, czasami nawet tym kto sprawuje władzę, a jedynie tym, jak przeżyć. Ta brutalna, dramatyczna dychotomia wymaga zrozumienia i zmian, zwłaszcza w Europie. Minął czas na narodowe egoizmy, moda na izolacjonizm jest zdecydowanie passe. Czas na myślenie kategoriami dobra wspólnego, jakkolwiek górnolotnie by to nie zabrzmiało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz