środa, 10 grudnia 2014

Pragmatyzm - relatywizm - dekadencja....

Ostatnie trzy dekady, są namacalnym dowodem, że będące dla jednych chińskim, dla drugich żydowskim powiedzenie/przestroga: "bodajbyś żył w ciekawych czasach", ma głęboki sens.
Przypadające na przełom lat 80-tych i 90-tych minionego wieku, lata przemian demokratycznych w Europie Wschodniej, to nie tylko zasadnicze przeobrażenia ustrojowe, analogiczne zmiany w aksjologii społecznej, przemiany o geopolitycznym charakterze. To zarazem czas upadku mitów i autorytetów, a także - a może przede wszystkim - szkodliwy społecznie i strategicznie, wcielony w życie zamysł nowych elit politycznych, ostentacyjnego zerwania z przeszłością.
Zohydzono i wyszydzono ciągłość państwa, nawet jeżeli jego suwerenność w warunkach dominacji radzieckiej we Wschodniej Europie była niezmiernie ograniczona. Podważono dorobek edukacyjny i niewątpliwy awans cywilizacyjny szerokich mas społecznych, egzystujących w realiach państw ustroju socjalistycznego, w perspektywie europejskiej.
W skali globalnej, niebezpiecznym i dysfunkcjonalnym, stał się już nie tylko nacjonalizm i socjalizm. Za archaiczny i szkodliwy uznano także patriotyzm, ideę państwa narodowego i etos pracy organicznej. 
Poprawność polityczna oraz praktyczne konsekwencje hołdowania absolutyzowanej koncepcji konwergencji w rozwoju społeczno - politycznym, wylansowały nowe ideały, preferowane postawy, pojęcia, swoistych nowych "bożków", którzy zdominowali i zawłaszczyli życie społeczne.
Kluczem w percepcji świata, stała się globalizacja i jej atrybuty, źródłem finansowania rozwoju i rozbuchanej ponad miarę konsumpcji, ogłoszony został nie realny pieniądz, a zakup lewarowany, będący w istocie wirtualnym przepływem strumieni finansowych o papierowym jedynie zapisie, a nie faktycznie istniejącej wartości.
Społeczną, oszałamiającą karierę, zrobiły pojęcia pragmatyzmu i relatywizmu.
Jako uniwersalne panaceum na problemy strukturalne i efektywność ekonomiczną, ogłoszona została prywatyzacja wszystkiego i wszędzie, skutkiem czego nie tylko zasadnicza reorientacja dystrybucji dochodów i pożytków, ale i zadziwiający fakt, że społeczeństwa bez kapitału, wykształciły klasę kapitalistów.
Nie zauważyliśmy - albo nie chcieliśmy zauważyć - że rodzący się na naszych oczach nowy ład światowy, oznacza w istocie znacznie większą niż dotąd rolę i koncentrację władzy międzynarodowego kapitału, nie podlegającego już de facto narodowej kontroli.
Konflikt bałkański lat 90-tych XX wieku, zakończony podpisaniem pokoju w grudniu 1995 roku w Dayton, który kosztował życie 130 tys. ludzi, był dla Europy szokiem, ostrzeżeniem, ale i bolesnym testem bezsilności.
Zamachy z 11 września 2001 roku na World Trade Center, były z pewnością ważną cezurą w konflikcie cywilizacji, a stosunek doń i postawa wobec USA - prawdziwym testem, papierkiem lakmusowym międzynarodowej i atlantyckiej solidarności.
Aktualny konflikt rosyjsko - ukraiński, jest tylko kolejnym potwierdzeniem, że wspólnota międzynarodowa nie jest w stanie wyegzekwować poszanowania prawa, wywiązać się z gwarancji bezpieczeństwa i integralności terytorialnej, jeżeli stroną konfliktu staje się mocarstwo atomowe, zasobne w surowce naturalne. Konsekwencją może być tylko deprecjacja, ograniczone zaufanie do siły prawa międzynarodowego, na rzecz ewidentnej waloryzacji argumentu siły.
Jeżeli w takim stanie stosunków międzynarodowych, w takim wielowymiarowym układzie przyczynowo - skutkowym, ze sprzężeniami zwrotnymi, przy takim nasileniu zjawisk negatywnych i zagrożeń, po tak traumatycznych doświadczeniach społeczności międzynarodowej, USA zasadnie postrzegane jako kluczowy gwarant światowego ładu i bezpieczeństwa w obecnym kształcie, decydują się na publikację dokumentów odsłaniających kulisy operacji międzynarodowych skierowanych przeciwko terrorystom, to jest to zmiana jakościowa o ważkich, nieodwołalnych konsekwencjach.
Podjęte działania przez Stany Zjednoczone w odpowiedzi na bestialstwo terrorystów, spotkały się ze zrozumieniem, akceptacją i aktywną pomocą innych państw. Ujawnianie tych wrażliwych spraw - mimo upływu czasu - jest nie tylko zagrożeniem dla bezpieczeństwa państw i społeczeństw, które poparły USA, stanowi nie tylko cios dla reputacji amerykańskiej w świecie, jest podważeniem fundamentalnych zasad zaufania i solidarności międzynarodowej. Działania administracji amerykańskiej w tym względzie to miejmy nadzieję precedens, ale zarazem niebezpieczny przejaw krótkowzroczności i braku zdolności do budowania strategicznych priorytetów. Ujawnienie wspomnianych dokumentów, to nie wyraz troski o prawa człowieka, prawo międzynarodowe. To przejaw dekadencji. Szkoda, że erozja ta dotyczy wartości w samej w sobie dla wielu: autorytetu i zaufania do amerykańskiej demokracji i jej atrybutów.   
Może czeka nas społeczno - polityczna metamorfoza, czas redefinicji priorytetów? A w konsekwencji, czy nachodzi czas nowych ideowców, a może jednak prolonguje się okres dominacji pragmatyków?     
            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz