poniedziałek, 13 kwietnia 2015

2050 rok: naukowe fanaberie, czy przestroga dla naszych dzieci i wnuków?

Świąteczne [4.04.2015] wydanie "Gazety Wyborczej", pozwoliło czytelnikom na zapoznanie się z treścią znakomitego, inspirującego wywiadu historyka Yuval'a Noah'a Harari, z noblistą Danielem Kahnemanem, pod jakże znamiennym tytułem: "Z iPadem w nowe średniowiecze. Nadciągają zbędni ludzie". 
Zasadnicza teza artykułu, sprowadza się do szeroko uargumentowanego stwierdzenia, o negatywnym sprzężeniu zwrotnym, relacjach przyczynowo - skutkowych, między stanem technologii, a rozwojem społecznym. Ponieważ rozwój technologii znacząco wyprzedza rozwój społeczeństwa i modyfikacje zasad jego funkcjonowania, wszechobecny i wszechogarniający kryzys jest nieuchronny oraz stanowi logiczną konsekwencję prymatu techniki nad człowiekiem. Ale nie diagnoza jest najważniejsza, a zapowiadane, wieszczone przez dyskutantów społeczne skutki: w połowie bieżącego stulecia, pojawi się armia zbędnych ludzi.
Nośny propagandowo absolut jakości życia - analogicznie do globalizacji - formułowany jest współcześnie nie w imię interesów społecznych, a jedynie odzwierciedla partykularne interesy zamożnej mniejszości. Klasycznym przykładem kierunku zmian jest - zdaniem dyskutantów - ewolucja roli i znaczenie medycyny, która jeszcze w XX wieku nastawiona na leczenie chorych i zachowanie życia, była egalitarna, a obecnie nastawiona na podnoszenie jakości życia, staje się coraz bardziej elitarna, a w konsekwencji mniej dostępna.
Jeżeli postępującemu rozwarstwieniu społecznemu, istotnie towarzyszyć będzie zjawisko masowego wykluczenia szerokich, spauperyzowanych  mas społecznych, to konflikt społeczny, by nie nazywać zagrożeń rewolucją, jest bardziej niż oczywisty.
Bez względu na stosunek do treści przywoływanego wywiadu i zawartej w nim argumentacji, rosnąca niepewność w życiu społecznym, jest nie tylko powszechnie odczuwalna, ale i w pełni naturalna. Czy jednak jest to determinowana okolicznościami nieuchronność, czy tylko patologia rozwojowa, z możliwością działań korygujących? 
Ostatnie stulecie, to narastające tempo zmian społecznych, związane ze wzrostem zamożności, poziomu życia, edukacji, ewolucją w obszarze etyczno - moralnym. Ostatnie dekady jednak, to wyraźne przyśpieszenie, na skutek przede wszystkim globalizacji, różnic społecznych, którym towarzyszy daleko idąca relatywizacja i zubożenie uważanej dotąd za ostoję demokracji klasy średniej, wykazującej jednoznaczne cechy nie tylko dezintegracji, ale nade wszystko zaniku.
Gdyby spełniły się założenia o masowej marginalizacji społecznej ludzi w skali globalnej, konsekwencje mogą być niewyobrażalne, choćby z uwagi na fakt zagrożenia podstaw egzystencji większości ludzkości. Potencjalny ruch nowych Luddystów, z pewnością nie będzie stanowił realnej alternatywy, a zasiłki dla bezrobotnych, nie będą formą nowego rodzaju opium na społeczne bóle i napięcia.
Był już w historii człowiek, który budując diagnozę życia społecznego i poszukując remedium, wskazywał na rewolucję, która - w jego założeniach - miała wybuchnąć w najbogatszych, najbardziej rozwiniętych krajach. Realny socjalizm sprymitywizował i ośmieszył Karola Marksa w wielu obszarach. Czyżby jednak dopiero przyszłość miała potwierdzić trafność diagnoz i recept na rozwój autora "Kapitału"? A jeżeli nie on, jeżeli nie rewolucja, która potencjalnie od nowa ureguluje wszystko, nie bez znaczących, niewyobrażalnych kosztów społecznych, to co będzie antidotum na wyzwanie cywilizacyjne w rozwoju społecznym: marginalizację człowieczeństwa na skutek spodziewanej koncentracji zamożności w rękach nielicznej mniejszości oraz prymatu technologii i techniki nad człowiekiem?      
     

      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz