środa, 12 października 2016

Dlaczego znowu nie lubimy Francji?

     Jednym z polskich paradoksów jest niewątpliwie fakt, że z jednej strony - jako społeczeństwo - deklarujemy in gremio i nie kryjemy fascynacji oraz zauroczenia Francją, z drugiej zaś - polskie elity rządzące - mają problem z relacjami z krajem galijskiego koguta, zachowując się jak przysłowiowy słoń w składzie porcelany, by nie używać bardziej dosadnych określeń. Co gorsza, to swoiste faux pas, ma względnie trwały charakter, niezależnie od opcji formacji politycznych sprawujących władzę w Polsce. Tytułem przykładu, by poprzestać jedynie na najnowszej historii, różniliśmy się w ocenie konfliktu palestyńsko - izraelskiego, z oczywistych powodów w percepcji stanu wojennego w Polsce, konfliktu w Iraku (że przypomnę słynną naszą wpadkę ze znalezionymi rakietami francuskimi), Afganistanie, różnimy się w podejściu do kwestii aborcji, imigracji, polityki państwo - kościół.
Od strony francuskiej oczekujemy blankietowego wsparcia w sprawie kryzysu w stosunkach z Rosją, zrozumienia w kwestii uznania naszej uprzywilejowanej roli jako beneficjenta wsparcia E.U w naszym rozwoju i eliminacji zapóźnień strukturalnych. Zarazem jednak manifestujemy otwarcie naszą niezależność i niczym nie uzasadnione aspiracje mocarstwowe, przynajmniej w skali europejskiej, które chcemy realizować w opozycji, lub wbrew interesom Francji i Zjednoczonej Europy. Ostatni zgrzyt w sprawie kontraktu na śmigłowce Caracal jest potwierdzeniem, że mamy problem w definiowaniu naszych celów strategicznych, w percepcji światowego i europejskiego ładu, w realizacji starego i zasadnego powiedzenia: starych przyjaciół szanuj, nowych zdobywaj.
Sporo ryzykujemy.
Po pierwsze - i najmniej dolegliwe - narażamy na szwank naszą reputację, stając się partnerem nieprzewidywalnym, a to już krok od statusu partnera niegodnego zaufania. W kontekście naszych szumnie afirmowanych przez rządy Dobrej Zmiany aspiracji do statusu niestałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ, zapominanie o światowej roli Francji - także jako stałego członka Rady Bezpieczeństwa z prawem veta - kraju tradycyjnie cieszącego się niezależnością i  życzliwością sporej części świata, zadrażnianie relacji z Francją, to brak instynktu samozachowawczego.
Po drugie, Francja akceptowała i póki co akceptuje wsparcie strukturalne dla Polski mimo świadomości, że buduje de facto w co najmniej sektorze rolno -spożywczym konkurenta, wiedząc, że wsparcie dla Polski, oznacza nader często eksport francuskich miejsc pracy do Polski, jest elementem prolongaty wielowymiarowego kryzysu w samej Francji.
Po trzecie - i chyba najważniejsze, a z punktu  widzenia strategicznych interesów Polski najgroźniejsze - hasło konieczności rewizji zasad funkcjonowania Wspólnoty Europejskiej, staje się we Francji priorytetem już nie tylko prawicy narodowej i Marine Le Pen, ale i tradycyjnej prawicy, której faworyt w najbliższych wyborach prezydenckich, a w konsekwencji najbardziej prawdopodobny przyszły Prezydent V Republiki - Alain Juppe, zapowiada publicznie konieczność ustalenia nowych granic europejskich i redefinicji zasad funkcjonowania Zjednoczonej Europy. Jeżeli dodamy do tego negatywne dla nas skutki wyjścia Wlk, Brytanii ze Wspólnoty, w wymiarze budżetowym: wielce prawdopodobnej konieczności rewizji budżetu Unii za dwa lata i spodziewanych cięć w funduszach strukturalnych, które dotkną Polskę najbardziej, konfliktowanie się z Francją - jednym z filarów Wspólnoty, utrata jej zaufania i przychylności, może okazać się brzemienne w skutkach.
Spór o Caracale, w wymiarze finansowym, to spór o 13,4 mld zł. Brak poparcia Francji, a minimum jej życzliwej neutralności, przy potencjalnej rewizji unijnego budżetu, będzie kosztował nas znacznie więcej. Czy warto? 
         

9 komentarzy:

  1. Odpowiedz jest prosta: Bo nagle obudzila sie w nas milosc do Polski. Francja a wraz z nia i cala UE obiecywali Polsce duzo. Super markety ktore ostatecznie rozlozyly nasz rodzimy handel mialy zaopatrywac sie u polskich rolnikow /Auchan, Lidl, itp/ i polskich fabrykantow /Leroy Merlin, Castorama itp/. I co? Gdzie te polskie produkty? Rolnikom proponuje sie ceny ponizej kosztow produkcji a polscy producenci pozamykali swoje fabryki bo Lafarge i inni sa zainteresowani TYLKO polska tania sila robocza. Francuzi teraz przy okazji sprawy smiglowcow twierdza ze kontrakt stworzyl by 6 tys miejsc pracy. A ile osob stracilo by prace w polskich zakladach lotniczych? I skoro Francja nie potrafi tworzyc miejsc pracy u siebie to nagle w Polsce mialaby dokonac cudu? Tylko w sierpniu we Francji przybylo 50 tys bezrobotnych. I ktos kto slynie na caly swiat z produkcji bezrobocia nagle oswiadcza ze w Polsce bedzie tworzyl miejsca pracy. Kpina. Najpierw nauczmy sie dbac o swoje i kochac siebie a pozniej dbac o Francje i zstanawiac sie za co ja kochamy. Pozdrawiam Andrzej Kowalczyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro tak się martwisz o miejsca pracy to zapoznaj się z:
      http://www.pb.pl/4639337,80368,murphy-to-swietny-dzien-dla-miejsc-pracy-w-connecticut
      Dla Mielczan to naprawdę dobra wiadomość...

      Usuń
  2. (...)Francuzi teraz przy okazji sprawy smiglowcow twierdza ze kontrakt stworzyl by 6 tys miejsc pracy. A ile osob stracilo by prace w polskich zakladach lotniczych?(...)
    Wg. gróźb związków zawodowych z zakładów lotniczych położonych w Polsce poniżej 1 tys.

    OdpowiedzUsuń
  3. Polska na wejściu do struktur Wspólnoty zyskała tyle, ile dotąd nie zyskał żaden europejski kraj. W wywmiarze finansowym, to bezzwrotna pomoc przekraczająca wartość całego Planu Marshalla dla Europy po II Wojnie Światowej. Dzięki tej pomocy mamy w Polsce autostrady, infrastrukturę, modernizujemy przmysł. Swoboda przepływu ludzi złagodziła de facto problem bezrobocia w Polsce,z którym nie potrafiła sobie wewnętrznie poradzić żadna opcja. Niestety żyjemy w czasach globalizacji, w którym kapitał nie ma sentymentów. Tania siła robocza, przydomek Chin Europy jest niestety naszym wyróżnikiem. Lepiej chyba jednak tania siła robocza,mająca środki do życia, niż bezrobotni, zwłaszcza pamiętając "o hojności" polskiego państwa w tym względzie. Sieci handlowe stały się także orężem do walki z inflacją, tak jak we Francji w latach 70-tych ubiegłego wieku.To prawda, że zmusiły producentów do większej konkurencji, obniżyły zyski producentów, ale zarazem przybliżyły wiele dóbr przeciętnemu konsumentowi. Analiza nie jest zero - jedynkowa, ma zniuansowany charakter. Pamiętajac o wszystkich patologiach Wspólnoty, bilans dla Polski jest jednak zdecydowanie pozytywny. W konsekwencji, moim zdaniem dzisiejsza polska polityka, wobec Europy i Francji, nosi znamiona rażącej niewdzięczności. Dziękuję za komentarze i serdecznie pozdrawiam tych,którzy zechcieli się na moim blogu wypowiedzieć. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. (...) Sieci handlowe stały się także orężem do walki z inflacją, tak jak we Francji w latach 70-tych ubiegłego wieku.To prawda, że zmusiły producentów do większej konkurencji, obniżyły zyski producentów, ale zarazem przybliżyły wiele dóbr przeciętnemu konsumentowi.(...)
    Narzekać to łatwo... ale jak się poszuka to można znaleźć jakieś rozwiązania np. grupy producenckie, kooperatywy żywnościowe czy zgoła sprzedaż indywidualna. Z drugiej strony można się zastanowić nad innymi atrybutami polskiego rolnictwa np. jego skansenowość jest wyśmienitym polem do rozwoju ekoturystyki (warto też budować dworki itp. zabytki) czy produkcji żywności ekologicznej czy produktów, u których jest wymagana podwyższona jakość dla celów przemysłu farmaceutycznego czy kosmetycznego. Pomysł zalesiania słabych gleb tez wydaje się nie od parady.
    I dziwo do tego wszystkiego dopłaca UE... ale nie! Lepiej się brzydzić obcymi!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Albo Polska uznała, że jest tak mocna, że może takich słabeuszy jak Niemcy czy Francja rozstawiać po kątach:
    https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-cyrille-bret-polska-rosnie-w-sile-takze-militarnie-francja-musi-nauczyc-sie-z-tym-zyc/
    Skoro sami Francuzi w to wierzą, to dlaczego Polska ma się wyprowadzać z błędu?

    OdpowiedzUsuń
  6. Zawsze trzeba uważać na generalizowanie. Oby polski optymizm - by nie powedzieć odwieczny kompleks - nie zadizałał na nas jak opium, uśmieszając ból, nie sprowadził nas na manowce. Obyśmy nie stracili poczucia rzeczywistości. Co do Francji i Francuzów jestem spokojny: Oni sobie poradzą. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. No właśnie choćby przez obronę do ostatniego Polaka, których jest całkiem sporo...

    OdpowiedzUsuń