czwartek, 22 listopada 2018

Ferdinand Foch - refleksje nad polską biografią Marszałka.


         Miałem okazję w tych dniach zapoznać się z treścią, pachnącej jeszcze farbą drukarską, polskiej biografii Marszałka Focha ("Ferdinand Foch. Marszałek Trzech Narodów". Lublin 2018), której autorem jest znany i uznany autorytet - emerytowany prof. UMCS w Lublinie, Wiesław Śladkowski, autor między innymi biografii Georges'a Clemenceau ("Stary Tygrys" Georges Clemenceau. Wyd. Łódzkie. 1988). Edycja książki, przypadająca na 100 lecie zakończenia Wielkiej Wojny 1914 - 1918, będącej dla Francuzów źródłem uzasadnionej dumy, a zarazem definiującej na generację stosunek tychże do wojny, a jednocześnie setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości, musi w naturalny sposób skłaniać do szerszej refleksji.
Niewątpliwie postać Ferdinanda Focha należy zasadnie do spiżowych postaci historii Francji, ale historyczna rola Marszałka, zwłaszcza dla ukonstytuowania ładu europejskiego po I Wojnie Światowej, dalece wykracza poza granice kraju galijskiego koguta. Czytając przywołaną lekturę, warto mieć to wskazanie na uwadze, warto percepcję historii Europy widzieć szerzej, niż tylko biografia - skądinąd ciekawa i pouczająca - F. Focha.
Prowadząc dziś rocznicowe dyskusje i rozważania o źródłach oraz okolicznościach ponownego pojawienia się Polski na mapach politycznych w 1918 roku, podnosząc kwestie geniuszu Marszałka Piłsudskiego, heroizmu narodowego, odwołując się do polskiego mesjanizmu i predestynacji narodowej, warto nie tracić w percepcji znaczenia przychylności ówczesnych mocarstw, z Francją na czele, dla dzieła restytucji polskiej państwowości.
Czy młoda polska państwowość w 1918 roku ostałaby się, a II Reczypospolita miałaby szanse przetrwać, gdyby nie zaplecze przemysłowego Górnego Śląska - drugiego zagłębia przemysłowego ówczesnej Europy, o który toczyliśmy pryncypialny spór z Niemcami? Spór zresztą demokratycznie przegrany (dla przypomnienia, Polska przegrała Plebiscyt w marcu 1921 roku, 59,6% mieszkańców Górnego Śląska opowiedziała się za przynależnoscią państwową do Niemiec), którego losy odwrócili Górnoślązacy w III powstaniu Śląskim, dla którego francuska życzliwość, by nie powiedzieć przychylność, w postaci stanowiska francuskich wojsk rozjemczych stacjonujących w okresie Plebiscytu na Śląsku, miała kluczowy charakter?
Czy jedyne wygrane polskie powstanie: Powstanie Wielkopolskie 1918 roku, byłoby istotnie wygranym, a Wielkopolska trafiłaby w konsekwencji w granice odrodzonego państwa polskiego, stając się spichlerzem dla wygłodzonego kraju, gdyby nie wsparcie Francji i osobista interwencja Marszałka F. Focha, która udaremniła niemiecką interwencję zbrojną w zbuntowanej prowincji?
Czy polska państwowość ostałaby się w okresie krytycznej sytuacji na froncie wschodnim w wojnie z bolszewicką Rosją, bez dostaw francuskiej broni, w lipcu 1920 roku, bez ówczesnego fizycznego i wojskowego wsparcia Francji, przy transportach zaopatrzeniowych realizowanych przez Gdańsk (na rozkaz Marszałka Focha, francuska armia siłą przełamała blokadę portu gdańskiego i strajk dokerów gdańskich, a francuscy marynarze sami rozładowywali pomoc dla walczącej i głodującej Polski)?
Wierząc w narodowy geniusz, ufając w nasze narodowe przeznaczenie do rzeczy wielkich, warto abyśmy zarazem ponad generacyjnie, miedzy pokoleniowo, pamietali o tym, co zawdzięczamy mocarstwom, w okresie odbudowy państwa polskiego, przede wszystkim zaś Francji. Sprowadzanie wszystkiego do stwierdzenie, że taka polityka Francji, to efekt francuskiej racji stanu, francuskiego interesu narodowego, opartego wówczas na prymacie osłabiania Niemiec, jest zbyt daleko idącym uproszczeniem. Dla równowagi warto też pamiętać, że Wlk. Brytania i Włochy, z takiego samego interesu narodowego preferowały wówczas.... Niemcy.
Wracając do przywołanej książki, ma ona zdecydowanie walor porządkujący, co nie osłabia bynajmniej jej wartości poznawczej i edukacyjnej. Gdybym miał wskazać mankamenty, to istotnym jest w mojej ocenie brak bibliografii i przypisów odwołujących się do źródeł. Subiektywnie - choć mam świadomość suwerennego prawa autora do takiej narracji - brakuje mi też większej dozy emocji, przy wybranej popularno - naukowej formule wydawnictwa,  zwłaszcza w odniesieniu do relacjonowania historycznej wizyty Marszałka Focha, w maju 1923 roku, w Polsce, szczególnie zaś w odniesieniu do wizyty we Lwowie: 11 - go maja, podczas której po zakończeniu spotkania w auli Politechniki Lwowskiej, młodzież akademicka, spontanicznie wyprzęgła konie z powozu Marszałka i sama, za pomocą lin ciągnęła powóz ulicami Sapiehy i Kopernika pod lwowski ratusz, pośród wielotysięcznych tłumów. O tym epizodzie pamięta historia, ale autor o nim nie wspomina, a szkoda.
Niezależnie od powyższych krytycznych uwag, lekturę książki polecam z pełnym przekonaniem. Jeszcze bardziej rekomenduję zaś - zwłaszcza w tegoroczne, rocznicowe, listopadowe dni, chwilę refleksji nad tym co zawdzięczamy sobie, a co innym, zwłaszcza Francji.         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz