poniedziałek, 16 maja 2011

Casus D-S-K: memento, czy przestroga?

            Afera Dominique Strauss - Kahna oznacza z dużym prawdopodobieństwem - jeżeli zarzuty się potwierdzą - koniec kariery politycznej tego człowieka, o do wczoraj wielkich perspektywach i aspiracjach w polityce francuskiej i europejskiej.
Postrzegany w sondażach w roli arbitra i głównego faworyta przyszłorocznych wyborów prezydenckich we Francji, odejdzie zapewne w niesławie w polityczny  niebyt. Francuzi, którzy przez dekady wykazywali daleko idący liberalizm, tolerancję i zrozumienie, traktujący przez lata aspekty życie intymnego osób publicznych, w kategoriach wyłącznie sfery prywatności [doświadczył tego między innymi prezydent F. Mitterrand, wobec którego pobłażliwość społeczna w tej materii osiągnęła zadziwiające rozmiary, choć przyznajmy jednocześnie, że nie dotyczyła zarzutów stawianych dziś D-S-K], tym razem wydaje się nie znajdą wystarczającego uzasadnienia dla tolerancji.
W mediach dosyć powszechne dziś komentarze, głównego beneficjenta afery Strauus - Kahna widzą w obecnym Prezydencie Republiki N. Sarkozy'm. Czy aby zasadnie?
Moim zdaniem afera ta jest przede wszystkim i nade wszystko korzystna dla Frontu Narodowego i jego kandydatki Marine Le Pen. Front uzyskuje dodatkowy ważki i nośny propagandowo argument: "stare" elity nie tylko nie mają pomysłu na Francję, nie tylko nie potrafią efektywnie rządzić, ale nadto nie mają moralno - etycznych kwalifikacji i tytułu do pełnienia kluczowych funkcji publicznych. W konsekwencji tym bardziej uzasadnione i potrzebne są zasadnicze zmiany na szczytach władzy. W mojej opinii druga tura wyborów prezydenckich 2012 roku jest we Francji już pewna: Sarkozy kontra Le Pen. Konsekwencja i logika każe iść jeszcze dalej w rozważaniach i stwierdzić prowokująco : kto wygra wybory?
Otóż moim zdaniem, jeżeli nie zdarzy się cud i nic nadzwyczajnego, a tym mogłaby być na przykład nagła eksplozja wpływów kandydata niezależnego M. Nicolas'a Hulot' a, to wynik wyborów we Francji może być naprawdę wielką niespodzianką dla Europy, bo już chyba nie dla Francji. Do niedawna uważane za niemożliwie zwycięstwo prawicy narodowej, przy dodatkowo korzystnej konstelacji [poziom frekwencji, apatia i znużenie społeczne Francuzów, "zużycie" elit politycznych etc], jawi się jako coś bardzo, ale to bardzo prawdopodobnego.  
Mnie w całej sprawie uderza jeszcze jedno: dziś dosyć powszechnie, choć nieśmiało, wspomina się o słabości Dominique'a Strauss - Kahna do kobiet i jego "perypetiach" w przeszłości. W tym stanie rzeczy należy zadać bardzo proste pytania: gdzie były wolne media, kiedy rozwijała się kariera międzynarodowa D-S-K, dlaczego jego moralno - etyczne kwalifikacje nie były weryfikowane i publicznie podważane? 
Ale jeszcze bardziej istotną kwestią jest pytanie o procedury, a precyzyjniej kryteria kooptacji do elit politycznych. Czy to możliwe, aby o słabościach Strauss - Kahna nikt nie wiedział?
W Polsce mieliśmy - oczywiście zachowując odpowiednie proporcje - w poprzedniej kadencji parlamentu seksaferę na szczytach władzy, która skończyła się sprawami karnymi, oraz w stosunku do niektórych wyrokami skazującymi na kary więzienia. Mam nadzieję, że aspekt wychowawczo - profilaktyczny i prewencyjny został osiągnięty.
Wypada wierzyć, że omawiana sprawa zadziała jak prysznic na francuskie elity polityczne i biznesowe, zmusi je do głębokiej refleksji nad swoją kondycją w wielu wymiarach, a następnie do działań korygujących, oraz stworzenia lepszych mechanizmów selekcji i oceny.  
Jeszcze raz apelując o zachowanie swoistej wstrzemięźliwości i umiaru w ferowaniu opinii bez prawomocnych wyroków sądowych, stwierdzić trzeba, że jeżeli sprawa Strauss - Kahna skończy się wyrokiem, wstrząśnie to francuską sceną polityczną. Dodajmy zarazem: i słusznie.
We Francji, w Europie, akronim DSK był do wczoraj synonimem sukcesu, inicjałami człowieka o "Dobrze Skrojonej Karierze".
Od dziś, a tym bardziej w przypadku wyroku skazującego, akronim ten będzie oznaczać zupełnie co innego: "Dramatycznie Skończoną Karierę" lub "Dyskwalifikujący Społecznie Kręgosłup".
Warto, aby wszyscy liderzy społeczni i aspirujący do takiej roli, pod każdą szerokością geograficzną wyciągnęli wnioski dla siebie z tej lekcji, mieli świadomość wielkiej szansy jakiej dał im los, a zarazem nie mniej istotnego zobowiązania i odpowiedzialności.
Osoby publiczne muszą mieć nie tylko aspiracje, poparcie, odnotowywać na swym koncie nietuzinkowe osiągnięcia. Wymagany jest od nich także zdrowy kręgosłup moralny, społecznie akceptowana hierarchia wartości, oraz po prostu ludzka przyzwoitość w sprawach wielkich i małych. Bycie osobą publiczną nie jest przymusem i karą. Kto sobie z tym statusem nie radzi, winien samo ograniczyć swoje aspiracje i ambicje.       

    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz