Zakończona dziś wizyta Prezydenta USA B. Obamy w Polsce, winna być okazją do refleksji nad pryncypiami polskiej polityki zagranicznej.
Z powodów historycznych, wspólnoty aksjologii, liczebności Polonii w USA [największe, bo liczące prawie 11 mln skupisko Polaków poza Polską, z Chicago - drugim "polskim" miastem, na świecie na czele], ale także emocjonalnych i symbolicznych, chcemy uchodzić i jesteśmy postrzegani w Europie - przynajmniej kontynentalnej - jako kraj najbliższy Stanom Zjednoczonym.
Nie kwestionując zasadności bliskich relacji z USA, jako elementu fundamentu bezpieczeństwa narodowego Polski, zastanawiam się czy nie powinniśmy w większym zakresie korzystać z doświadczeń francuskich, precyzyjnej: czy nie powinniśmy wzorować się na de Gaulle'u także w tym względzie.
Moim zdaniem, właśnie gaullizm - zachowując proporcje i mając świadomość realiów historycznych oraz parametrów współczesności - winien być dla nas Polaków, jak tytułowy kilogram i metr z Sevres - wzorcem prowadzenia polityki zagranicznej.
Tak, dla naszej obecności w instytucjach Europejskich. Pełny consensus w sprawie roli i realizacji zobowiązań w NATO, solidarności Euro - Atlantyckiej.
W epoce globalizacji coraz mniej jest miejsca na narodowe egoizmy. To trywialna prawda. Czy jednak współczesna Polska ma potencjał i mandat do tego, aby aspirować do roli jednego z moderatorów polityki światowej?
Wiarygodnie wywiązujmy się z naszych zobowiązań w odniesieniu do własnego i europejskiego bezpieczeństwa. Równocześnie jednak wykazujmy większy realizm, większą dbałość o interesy narodowe, przejawiajmy mniej typowo polskiej egzaltacji o romantyczno - mesjanistycznym podłożu. Także w polityce zagranicznej nasze działania winna cechować większa samodzielność, a przede wszystkim racjonalna podmiotowość w naszych działaniach.
Jest sprawą oczywistą, że jesteśmy dużym - w percepcji europejskiej - krajem, który jednak z dużą dozą prawdopodobieństwa nie będzie nigdy supermocarstwem. Nie ten potencjał, nie ten czas. Epoka Jagiellonów minęła bezpowrotnie. Spoglądajmy zatem realistycznie na otaczający nas świat, określajmy racjonalnie, na miarę naszych możliwości, nasze aspiracje i cele w polityce zagranicznej, traktując politykę zagraniczną przede wszystkim w kategoriach realizacji narodowych interesów.
Zwłaszcza w Polsce - wystarczy odwołać się jedynie do Glorii Wiedeńskiej Sobieskiego - pamięć o relatywiźmie, niewdzięczności i przemijaniu nawet cywilizacyjnych zasług [wedle zgodnej opinii Odsiecz Wiedeńska Sobieskiego uratowała przecież chrześcijańską Europę przed islamem], winna być kultywowana. Musimy stale - ku przestrodze - pamiętać, że Ci których pod Wiedniem broniliśmy [Austria], uczestniczyli później w likwidacji naszej państwowości [rozbiory Polski]. Ci zaś przed którymi broniliśmy [Turcy], nigdy rozbiorów Polski nie uznali [czego wyrazem słynne, wbrew realiom i poprawności politycznej hasło na dworze Sułtana: czy poseł z Lechistanu przybył?]. Ot, taki paradoks historii.
Przypominając De Gaulle'a, warto przytoczyć jego credo dotyczące polityki zagranicznej: "[...] Jest bowiem więcej niż prawdopodobne, że w razie konfliktu znajdziemy się ramię przy ramieniu z sojusznikami... Ale niech każdy ma swój własny udział! [...]
Ch. de Gaulle [1974]; Pamiętniki nadziei.; Wyd. MON. Warszawa., s.247.
Relacji polsko - amerykańskich nie ograniczajmy zaś wyłącznie do walki o zniesienie wiz dla Polaków wyjeżdżających do USA. To po prostu uwłaczające naszej godności.
Tak lojalny sojusznik jak Polska, kraj w którym Ameryka cieszy się taką społeczną atencją i mirem, winien być zdecydowanie lepiej traktowany, w tej w istocie drobnej sprawie. Prawo do wjazdu do Stanów Zjednoczonych bez wiz wywalczyli nam - moim zdaniem - nasi przodkowie lojalną służbą i pracą dla nowej Ojczyzny - USA. Używając zaś terminologii prawa międzynarodowego, ratyfikacji tego prawa, jego prolongaty, dokonali u boku wojsk amerykańskich, krwią i życiem nasi żołnierze, walczący i ginący w Iraku i Afganistanie na koszt - wcale nie zamożnego przecież - polskiego podatnika.
cos mi sie wydaje ze armia ktora dowodzil Sobieski pod wiedniem nie skladala sie z wiekszosci z wojsk polskich.
OdpowiedzUsuńa ze kilku Polakow walczylo o niepodleglosc USA nie ma dzisiaj zadnego przelozenia na dzisiejsza realpolitik tego panstwa.
patriotyczno-narodowy mesjnizm jest im po prostu obcy.