piątek, 11 listopada 2011

Emerytura polityków - czy to możliwe?

           Wczoraj [10.11.2011], Sekretarz Narodowy Partii Socjalistycznej w Odbudowie, uczestnik niedawnych [9.10.2011] prawyborów w Partii Socjalistycznej [P.S] we Francji, w których uzyskał trzeci wynik [poparcie na poziomie 17,19% głosujących] - Arnoud Montebourg, zgłosił ciekawą i kontrowersyjną propozycję ograniczenia biernego prawa wyborczego w wyborach parlamentarnych we Francji, do 67 roku życia, którą zaszokował francuską klasę polityczną.
Montebourg, to przedstawiciel średniego pokolenia polityków [rocznik 1962], zwolennik "kapitalizmu kooperatywnego" ["le capitalisme cooperatif"], którego idea sprowadza się do szukania modus vivendi między kapitałem [własnością], a pracą [zatrudnieniem najemnym], rzecznik zmian ustrojowych we Francji, zwanych umownie VI Republiką, polegających na osłabieniu władzy Prezydenta Republiki [odejście od systemu pół prezydenckiego], na rzecz wzmocnienia roli premiera [zwolennik systemu kanclerskiego], z jednoczesną redukcją roli politycznej parlamentu. Jest on także zdeklarowanym przeciwnikiem globalizacji, wzywającym otwarcie do demontażu jej zasad ["la demondialisation"].
Koncepcja cenzusu wiekowego w biernym prawie wyborczym, w odniesieniu do wyborów parlamentarnych, jest dla jednych ograniczeniem demokracji, formułą dyskryminacji, zwłaszcza mając na względzie wydłużającą się statystycznie długość życia ludzkiego. Dla drugich jest naturalną koleją rzeczy. Skoro bowiem istnieją cenzusy aktywności zawodowej, dlaczego mają one nie dotyczyć zawodowych polityków?
Wydaję się jednak, że propozycja Montenbourga ma także aspekt pragmatyczny: chodzi o wymuszenie generacyjnych zmian na francuskiej scenie politycznej. 
Ponieważ sprawowanie mandatu posła i senatora nie jest limitowane ilością kadencji, a zarazem stanowi de facto formułę pracy zawodowej - dodajmy nad wyraz atrakcyjnej - scena polityczna ulega niewielkim zmianom w aspekcie zasobów ludzkich, nie funkcjonuje optymalnie z punktu widzenia interesów społecznych zasada kooptacji do elit politycznych, wielu polityków żyje dostatnio z zawodowego uprawiania polityki przez całe życie, tracąc zarazem poczucie więzi z wyborcami i ich problemami, a uprawianie polityki, sprawowanie mandatu, staje się celem samym w sobie, formą realizacji partykularnych interesów. 
Partie polityczne, ewoluując w kierunku komitetów wyborczych, wykorzystując mechanizmy marketingu politycznego, ograniczają swoją działalność do mobilizacji elektoratu w okresach wyborów,  realizują wyłącznie lub w przeważającej mierze interesy oligarchii partyjnych i klasy politycznej. Interes ogólnospołeczny staje się jedynie listkiem figowym procesu demokracji, która zmonopolizowana jest przez interesy klasy politycznej i aparatu biurokratycznego państwa, dla którego państwo jest atrakcyjnym pracodawcą, zasadniczo rozbieżne od interesów pracowników najemnych.
Nie rozstrzygając zasadności propozycji Arnoud'a Montebourg'a, czy argumentacja ta nie brzmi jakoś swojsko i znajomo, także z polskiego punktu widzenia? 
Nie wiem czy akurat cenzus wieku w odniesieniu do biernego prawa wyborczego jest najlepszym, najbardziej skutecznym rozwiązaniem. Zdecydowanie natomiast warta rozważenia jest koncepcja ograniczenia liczby kadencji sprawowania mandatu posła i senatora. To byłby nie tylko zabieg higienizujący życie polityczne, sprzyjający optymalizacji i cyrkulacji elit politycznych sprawujących władzę. Byłoby to zarazem działanie powodujące zerwanie z deprawującym mechanizmem zawodowego uprawiania polityki przez całe życie. Rozwiązanie takie chroniłoby nasze życie polityczne przed skostnieniem i rutyną, chroniłoby nas wszystkich przed patologicznymi propozycjami emerytur dla polityków po sprawowaniu co najmniej jednej kadencji w ciałach ustawodawczych [czego przykładem Parlament Europejski], z uwagi na... utratę zdolności adaptacji do normalnego życia, trudność ze znalezieniem satysfakcjonującego zajęcia zawodowego byłego parlamentarzysty!
Skoro mamy pracować całe życie, a życie zawodowe ma trwać do minimum 65 roku życia, skoro zdolność adaptacji do zmieniajacych się warunków, mobilność, otwartość ma cechować każdego współczesnego Europejczyka, niech dotyczy to także polityków. Być może z większą rozwagą będą zgłaszać propozycje nowych uregulowań prawnych, z większą roztropnością i baczeniem na potencjalne skutki podnosić rękę w głosowaniach.
Życie polityczne to nie rezerwat, a politycy winni być awangardą zmian. Własnym przykładem osobistym, transparentnym, merytorycznym postępowaniem i obserwacją uczestniczącą, winni moderować życie społeczne. Ich status materialny nie upoważnia do stosowania wobec nich innych zasad niż wobec każdego innego obywatela. Bycie politykiem to nie przymus. W polityce zawsze można i należałoby wracać do normalnego życia, także w aspekcie zawodowym.       
Zatem może Montebourg kogoś w Polsce zainspiruje?          

3 komentarze:

  1. Witam
    Z przypadku trafiłem przypadkowo na Pańskiego bloga. Czy jest możliwy wgląd do Pana pracy "Ekstremalna prawica we Francji"? Interesuje mnie tematyka Frontu Narodowego, nie studiuję politologii ani nic podobnego, po prostu hobbistycznie, ale wydaje mi się, że niczego lepszego, niż praca na ten temat nie może być :) Chciałbym ją po prostu przeczytać. Jeżeli to możliwe, to proszę o kontakt wasilczykdamian(at)gmail.com, jeżeli nie, to chociaż jakieś polskie źródła traktujące o tym problemie.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Teza artykułu ciekawa. Tylko kto ma to zrobić? Ci sami politycy? To jest proszenie siedzącego na gałęzi żeby ruszał piłą. Utopia.

    OdpowiedzUsuń
  3. W sprawie udostępnienia treści pracy, wysyłałem dwa e - maile, pierwszy od razu w dniu Pańskiego komentarza. Z braku odzewu wnioskuję, że e - maile nie dotarły. Jeżeli sprawa jest nadal aktualna i dla Pana interesująca uprzejmie proszę o ponowny kontakt. Mam jak sądzę satysfakcjonujące Pana propozycje. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń