niedziela, 8 stycznia 2012

Symboliczne zamknięcie epoki gaullizmu

           Wczoraj [7.01.2012] zmarł - dożywszy sędziwego wieku - Pierre Lefranc [1922 - 2012], zdaje się ostatni, żyjący, bliski współpracownik generała de Gaulle'a, "baron gaullizmu", szef kampanii prezydenckiej Ch. de Gaulle w 1965 roku.
Odejście każdego człowieka, nawet życiowo spełnionego jest niewątpliwie stratą. Mówiąc o P. Lefranc, trzeba pamiętać przy tym o jeszcze jednym, godnym podziwu elemencie, wartym naśladowania: rozumieniu poczucia racji stanu i interesu narodowego, jako zachowania i aksjologii o ponad partyjnym charakterze.
Ten zdeklarowany gaullista, wierny ideałom tradycyjnej prawicy, aktywnie obecny przez dekady we francuskim życiu politycznym, był zdolny do rewizji swojego stanowiska, do wystąpienia przeciwko reprezentantom własnego obozu politycznego [J. Chirac, a następnie N. Sarkozy], w imię obrony pryncypiów demokratycznych, wolności prasy, klasycznego ustroju republikańskiego. Apogeum tej politycznej i światopoglądowej ewolucji, przypada na okres miedzy 2002 rokiem [poparcie w wyborach prezydenckich socjalisty Jeana Pierre'a Chevenement'a], a 16.02.2008 roku [podpisaniem tzw "Apelu republikańskiego"], w obronie zasad demokratycznego społeczeństwa obywatelskiego.
Ta stopniowa ewolucja w kierunku centrum i socjaldemokracji - dla niektórych szokująca i nie do zaakceptowania, traktowana nawet w kategoriach zdrady - jest logiczną konsekwencją zmian na francuskiej scenie politycznej, zmian priorytetów klasy politycznej, pochłoniętej walkami o władzę, bez wizji kształtu ustroju społecznego. Dla gaullisty, ukształtowanego wedle zupełnie odmiennych priorytetów, zwolennika percepcji polityki w kategoriach służby interesom narodowym, traktującego mandat publiczny jako zobowiązanie do pracy na rzecz społeczeństwa, a nie jego uprzywilejowanej warstwy, taka de facto wolta, takie zachowanie było czymś absolutnie logicznym i normalnym.
Zastanawiam się, czy we współczesnej Polsce takie postawy, takie zachowania, takie wybory, byłby i są możliwe, bo co do tego że są pożądane, oczekiwane i społecznie potrzebne, nie mam wątpliwości.
Czy historyczni przywódcy zmian ustrojowych w Polsce po 1989 roku są zdolni i gotowi przyznać, że rzeczywistość Polski 2012 roku jest rażącym odejściem - w wielu aspektach - od ideałów 1989 roku? Czy nie czas traktować już styropian nie w kategoriach symbolu zmian, ale wyłącznie dobrego środka termomodernizacji starej substancji mieszkaniowej?
Widoczne są już pierwsze symptomy odejścia od poprawności politycznej w ocenie rozmaitych społecznych spraw, przez wielu traktowane histerycznie, jako zdrada własnego obozu politycznego. Może i w tej materii nadchodzi czas generacyjnej, "aksamitnej rewolucji" w Polsce? Może zamiast inwektyw i bazowania wyłącznie na historycznych zasługach, przychodzi czas refleksji o odpowiedzialności za kształt i przebieg procesów społecznych? Może własnie te zasługi, ów społeczny autorytet nie uwikłany w walki o bieżące interesy i szeroko pojęte, osobiste apanaże, w tym polityczne, jest dobrym kapitałem do kreowania alternatyw społeczno - politycznych w wymiarze afirmacji konkurencyjnych koncepcji politycznych, przedstawianych pod społeczny osąd i rozwagę, bądź wsparcia formacji politycznych działających dla dobra wspólnego, niekoniecznie o genezie sięgającej korzeniami własnego rodowodu politycznego?
Może najwyższy już czas na otwarte działanie autorytetów, aby naszego życia publicznego nie zniekształcił, nie zdominował całkowicie marketing polityczny i specjaliści od kreowania wizerunku?     
      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz