czwartek, 10 maja 2012

Prezydent Hollande - pragmatyczny reformator czy przegrany prekursor?

        Rychłe już przejęcie urzędu Prezydenta Republiki przez F. Hollande'a, nasila spekulacje co do rzeczywistej strategii politycznej nowej prezydentury, zwłaszcza w kontekście trudnych determinantów zewnętrznych, do których należy niewątpliwie światowy kryzys gospodarczy i wyraźny, wielowymiarowy kryzys Wspólnoty Europejskiej.      
W aspekcie wewnętrznym, jedną z istotnych niewiadomych pozostaje ostateczny wynik wyborów parlamentarnych, od których zależy charakter przyszłej większości rządowej, a w konsekwencji praktyczna możliwość realizacji programu wyborczego socjalistów i jej zakres.
Z dużym prawdopodobieństwem - co potwierdzają wyniki sondaży - Francuzi zdecydują się na kolejny, znany już i efektywny wariant cohabitation, sprowadzający się do świadomego zróżnicowania politycznego ośrodków władzy: lewicowego Prezydenta Republiki i prawicowej większości rządowej.
Na przekór wielu obserwatorom francuskiej sceny politycznej, którzy w takim rozwoju sytuacji, w takim wariancie, widzą bariery funkcjonowania władzy politycznej we Francji, utrudniające efektywne, optymalne sprawowanie władzy, osobiście uważam wariant cohabitation za optymalny z punktu widzenia interesów społeczeństwa francuskiego, systemu politycznego Francji, interesów socjalistów, parametrów aktualnej sytuacji społeczno - politycznej, a i perspektyw politycznych samego Prezydenta. Dlaczego?
Przede wszystkim - czego uczy i co potwierdza doświadczenie pierwszej kadencji prezydenta Mitterrand'a [1981 - 1988] - socjaliści ulegają nadmiernej pokusie ideologii, co znajduje wyraz w wyraźnej dominacji orientacji na powierzenie w jeszcze większym niż dotąd stopniu państwu funkcji redystrybutora dochodu narodowego, pryncypialnego strażnika równości społecznej i dowartościowania położenia pracowników najemnych. Ambitny program umocnienia roli państwo w gospodarce, stymulowania popytu wedle starych zasad keynesizmu, a zarazem próba ograniczenia nadmiernych nierówności społecznych drogą restrykcyjnego fiskalizmu, już począwszy od 1983 roku został przez Mitterrand'a porzucony pod presją negatywnego rozwoju sytuacji, na rzecz powrotu do liberalizmu gospodarczego.
Mam wrażenie, że obecny program francuskich socjalistów w wielu aspektach nawiązuje - jeżeli nie literą to na pewno duchem - do Wspólnego Programu PS i FPK, z przed ponad trzech dekad. Analogia wewnętrznej sytuacji politycznej też jest zadziwiająca [rolę Francuskiej Partii Komunistycznej G. Marchais z czasów Mitterrand'a, odgrywa teraz Front Lewicy Jeana Luc'a Melenchon'a].  Mam zarazem przekonanie, że rozwój sytuacji zmusi rychło zarówno Prezydenta Republiki, jak i jego obóz polityczny do większego pragmatyzmu, pod groźbą między innymi ucieczki z Francji kapitału i inwestycji, do porzucenia być może słusznych i uzasadnionych interesem społecznym, ale niemożliwych do realizacji obecnie projektów i koncepcji. 
Cohabitation zrównoważy zatem nieco i poskromi ideologiczne zapędy lewicy w aspekcie przede wszystkim gospodarczym. Uchroni ją przed kolejnym eksperymentem z tą różnicą, że dziś na eksperymenty, a tym bardziej błędy nie ma już czasu, z uwagi na rosnącą pozycję Frontu Narodowego.
Wygrana wyborów parlamentarnych umożliwi zarazem prawicy tradycyjnej zachowanie wpływów i tradycyjnych podziałów w społeczeństwie francuskim, utrzymanie parytetu między głównymi siłami politycznymi kraju pod warunkiem, że dla posiadania większości parlamentarnej prawica ta nie będzie potrzebowała wsparcia Frontu Narodowego.
Jest jeszcze jeden ważki argument. Przykład choćby Polski dobitnie ilustruje, że zdominowanie wszystkich ośrodków władzy przez przedstawicieli jednej opcji politycznej, nie służy demokracji, zagraża jakości rządzenia oraz procesowi stanowienia prawa. 
Formacja Marine Le Pen, jest bez wątpienia strategicznie w najlepszym, najbardziej perspektywicznym położeniu na francuskiej scenie politycznej. Jeżeli Frontowi uda się wprowadzić do parlamentu własną reprezentację, a zapobiec temu może jedynie tzw. "pryncypialny sojusz republikański": prawicy tradycyjnej i lewicy w drugiej turze wyborów - dodajmy w obecnej sytuacji wątpliwy i mało prawdopodobny - to może on stopniowo urastać do roli arbitra. W konsekwencji, jeżeli najbliższe pięciolecie nie przyniesie radykalnych zmian położenia Francuzów, droga do prezydentury dla lidera Frontu Narodowego ma już niewątpliwie swoich politycznych i społecznych geodetów.
Prezydentowi F. Hollande należy szczerze życzyć powodzenia, trafnych wyborów, umiejętności optymalizacji procesu decyzyjnego, wsłuchiwania się w wolę społeczeństwa, sprostania wymogom czasu i oczekiwaniom wyborców. Oby jego priorytetem była ewolucyjna zmiana i kontynuacja. Przegrana socjalistów, oznaczała będzie nie tylko konieczność oddania władzy. Z dużym prawdopodobieństwem zawód wyborców francuskiej lewicy, może skończyć się jakościową zmianą francuskiego systemu politycznego i partyjnego, co najmniej dojściem do współrządzenia, a może wręcz przejęciem władzy przez Front Narodowy. Stawka jest zatem wysoka.             
        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz