sobota, 9 lutego 2013

Dlaczego nie tylko w sprawie Mali, Europejczycy nie mogą być mali?


Najnowsze antyfrancuskie manifestacje w Tunisie, z odwoływaniem się do nośnej, sprawdzonej i skutecznej, a czasami zasadnej retoryki w przeszłości, o konieczności zatrzymania francuskiego imperializmu, determinizmu stworzenia bariery dla francuskiego kolonializmu, muszą porażać i być zarazem sygnałem, którego nie wolno bagatelizować.
Francuska interwencja zbrojna w Mali - dodajmy na wyrażne życzenie i wyzwanie legalnych, malijskich władz - miała być i jest próbą zapobieżenia katastrofie humanitarnej, znanemu z niedawnych afrykańskich doświadczeń ludobójstwu, wreszcie ma określone przesłanie strategiczne i polityczne. 
Zachód pomny między innymi nauk afgańskich, ale także w trosce o własne, aktualne bezpieczeństwo, w kontekście naporu radykalizmu islamskiego, zdecydował się na fizyczne przeciwstawienie się wojującemu islamowi, jeszcze daleko od granic geograficznych i politycznych Europy. To działanie zasługuje na powszechne poparcie w Europie i nie leży bynajmniej w sprzeczności z tradycjami europejskiej tolerancji, nie stanowi także złamania zasad tak popularnego w Europie pacyfizmu.
Europa musi podejmować obronę swoich fundamentalnych wartości, nawet jeżeli wieszczone od dawna zderzenie cywilizacji, jest tylko teoretyczną koncepcją. Francuska interwencja w Mali jest właśnie praktyczną realizacją europejskiej dbałości o podstawy swej egzystencji, zachowanie odrębności, szeroko pojętą tożsamość. Jest sygnałem, że Europa i jej instytucje, są zdolne do działania w imię ochrony fundamentalnych zasad i wartości, ale i własnego bezpieczeństwa.
W konsekwencji, w odniesieniu do tej operacji militarno - politycznej, symbolizującej przełom w zachowawczo - koncyliacyjnej dotąd postawie Europy [wyłączając interwencję w Libii, ale z innych powodów] dowodzącej zarazem, że nie tylko USA są zdeterminowane i zdolne do zbrojnego wystąpienia w ochronie cywilizacji Zachodu, zasługuje na szerokie poparcie w całej Europie, niezależnie od stopnia zaangażowania w samą interwencję w Mali. 
Dziś wszyscy Europejczycy muszą być Francuzami, a z Europy winien płynąć jasny, zdecydowany, pozbawiony niuansów i fałszywych tonów, jednobrzmiący przekaz, kierowany do islamskich radykalistów: solidarność europejska, wspólnota historii, tożsamości, społeczno - politycznych zasad organizacji, to baza do działania w imię solidarności europejskiej, działania w razie potrzeby także o militarnym charakterze.
Antyfrancuskie wystąpienia w Tunisie, to próba mobilizacji opinii publicznej przeciwko nie tylko Francji, ale i Europie, wobec której nie możemy i nie powinniśmy być obojętni. Jak rzadko kiedy, Europa musi być dziś zjednoczona, musi głośno i wyraźnie artykułować swoje oceny i priorytety.
Nadchodzi nieuchronnie czas, kiedy w imię bezpiecznej, wspólnej przyszłości, niezależnie od różnic wewnętrznych, Europejczycy muszą przemawiać jednym, donośnym głosem. 
Tym bardziej dziwić musi każda, podejmowana dziś w Europie próba bagatelizowania problemu i nadchodzących wyzwań, związanych z zagrożeniami ze strony radykalnego islamu. W sprawie zatrzymania ekspansji ekstremistów islamskich - tak jak i w sprawie Mali - Europejczycy nie mogą być mali. Muszą być wielcy dojrzałością, rozumieć powagę chwili, zachowując zdrowy rozsądek i umiar, zachowywać jednocześnie zdolność do obrony odrębności aksjologicznych, kulturowych i społeczno - politycznych.              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz