sobota, 16 lutego 2013

Nie wszystko złoto, co się świeci...

Francuskie media konstatują z niepokojem, że w 2012 roku Francja "zatrzymała się" w aspekcie wzrostu PKB, w stosunku do roku poprzedniego, osiągając statystycznie zerowy jego wzrost. Równocześnie wskazują one obiektywny fakt, że jedynie 5 krajów europejskich osiągnęło w tym samym czasie wzrost wartości Produktu Krajowego Brutto w stosunku do roku poprzedniego i są nimi - wedle kryterium wielkości przyrostu: Norwegia [+3,5%], Polska [+2%], Austria, Niemcy i Szwecja [odpowiednio po 0,7%]. 
Obecność Polski w tym elitarnym gronie jest niewątpliwie powodem do satysfakcji, ale zarazem nie upoważnia do hurra optymizmu.
Wzrost gospodarczy Polski, jest nade wszystko konsekwencją trzech czynników: 1]. wysokiej stopy konsumpcji wewnętrznej, stymulowanej również ciągle niskim poziomem zamożności [na którą wpływają także zakupy narodów ościennych dokonywane w Polsce, z uwagi na atrakcyjność cenową i jakościową polskich produktów, zwłaszcza żywności], 2]. wolumenu polskiego eksportu, 3]. pozytywnego wpływu inwestycji finansowanych w Polsce z funduszy U.E. Bliższa jednak analiza wymienionych czynników, każe zachowywać powściągliwość w ocenach i upoważnia do stawiania pytań o koszty polskiego przyśpieszenia europejskiego.
O obliczu konsumpcji wewnętrznej, w znacznym stopniu decyduje polska szara strefa, generująca już - wedle niektórych źródeł - 1/3 dochodu narodowego, wyrażająca się nie tylko w zjawisku ukrywania dochodów, ale nade wszystko w patologicznej sytuacji na rynku pracy. Poziom obciążeń z tytułu legalnego zatrudnienia z jednej strony, z drugiej zaś dramatyczna sytuacja na polskim rynku pracy, powoduje nad wyraz trudną sytuację nie tylko przedsiębiorców, ale - a może nawet przede wszystkim - pracobiorców. Wart także pamiętać o roli środków przekazywanych rodzinom przez zatrudnionych na Zachodzie [ich wartość szacowana jest na minimum 4 mld Euro rocznie] oraz kosztach społecznych rodzinnych rozłąk. O niskiej sile nabywczej statystycznego polskiego konsumenta, w porównaniu do choćby przeciętnego Francuza, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Świadczą o tym dobitnie poziom średniego wynagrodzenia za pracę w Polsce, wartość minimalnej pensji i przeciętnej emerytury, jak i wielkość zasiłków rodzinnych oraz wysokość zasiłku dla bezrobotnych i czas jego wypłaty.  
Konkurencyjność polskiego eksportu, budują przede wszystkim koszty pracy. Polskie produkty są właśnie głównie z tego powodu tak atrakcyjne dla zachodnich konsumentów, podmiotów gospodarczych, a nierzadko także konkurentów. Są już branże, w których Polska jest bezwzględnym liderem europejskim [na przykład produkcja stolarki otworowej PCV - popularnych okien plastikowych], mimo że 80% zaopatrzenia dostarczanego jest z Europy Zachodniej!. Wynagrodzenie zatrudnionych w Polsce zasadniczo odbiega jednak od apanaży zatrudnionych na Zachód od Odry, na analogicznych stanowiskach, budując bazę przewagi konkurencyjnej polskich produktów na rynkach eksportowych.
Wreszcie środki płynące z funduszy europejskich, stymulują bez wątpienia rozwój cywilizacyjny w Polsce - zwłaszcza w odniesieniu do infrastruktury drogowej - choć zarazem na skutek polskich przywar i patologii, stanowią jednocześnie poważne źródło zagrożeń. Nie chodzi przy tym wyłącznie o to, że na skutek koszmarnego błędu polskiej Ustawy o zamówieniach publicznych, kluczowym kryterium wyboru wykonawców jest cena, a bazą współpracy umowa ryczałtowa, nie przewidująca indeksacji cen, nawet w odniesieniu do inwestycji rozłożonych w czasie. Dodatkowo, instytucja organizująca przetarg nie ma obowiązku analizowania treści oferty pod względem merytorycznym [zdarzają się przetargi, w których koszty pracy wyliczone sa poniżej minimalnej płacy i nikogo to nie dziwi, a tym bardziej nie powoduje wszczynania działań korygujących!!!]. Rzecz jasna takie podejście znajduje odzwierciedlenie w jakości prowadzonych prac, co skutkuje realnym zagrożeniem pilnymi pracami remontowymi [cześć polskich dróg, a ostatnio lotnisko w Modlinie, są tego koronnym dowodem], podejmowanymi znacznie szybciej niż wynika to z norm normalnej jakości i stopnia zużycia. Sprawy nie wyczerpuje także konsekwencja w postaci upadłości wielu firm, przede wszystkim podwykonawców, zaangażowanych w realizacje przetargowe. W Polsce - w odniesieniu do realnych procesów gospodarczych, jak i w płaszczyźnie życia publicznego - uruchomiono swoisty wyścig po dotacje, nie zawsze uzasadniany realnymi potrzebami, nagminnie zaś stymulowany mitem taniego, łatwo dostępnego pieniądza na inwestycje. Wiele polskich samorządów zbierając wymagany wkład własny nadmiernie zadłuża się tylko po to, aby wybudować aquapark, stadion, coraz bardziej wymyślne i finezyjne obiekty, bez refleksji nad rzeczywistą ich przydatnością i użytecznością, a tym bardziej nad kosztami utrzymania w przyszłości. Analogicznie, znaczna część polskich przedsiębiorstw i przedsiębiorców, dażąc do uzyskania statusu unijnego beneficjenta, uruchamia programy inwestycyjne niosące znaczne ryzyko biznesowe i obciążenia finansowe, kreuje projekty quazi innowacyjne, na których wdrożeniu zyskują wyłącznie dostawcy maszyn i urządzeń oraz know - how, najczęściej o....zachodnim rodowodzie. W niektórych branżach zwielokrotniono zdolności produkcyjne tak dalece, że każde, nawet czasowe załamanie koniunktury, skutkujące spadkiem sprzedaży, staje się żródłem dramatów - także w wymiarze ludzkim: upadłości przedsiębiorstw i utraty miejsc pracy. Wspomnieć należy także o kolejnej negatywnej konsekwencji: utracie zdolności do konkurowania podmiotów nie korzystających lub nie mogących korzystać ze wsparcia unijnego, co leży w zasadniczej sprzeczności z duchem wolności gospodarczej i wymogiem równych warunków gospodarowania.                
Przywoływane często w Europie polskie doświadczenia, jako przykład zdolności adaptacji z sukcesem do zmieniających się warunków społeczno - politycznych i wymogów gospodarczych, wymagają poważnej refleksji i ostrożnej rekomendacji. Polskie społeczeństwo płaci ogromną cenę za próbę odrabiania dystansu cywilizacyjnego, pokornie reguluje od lat wysokie rachunki za koszt transformacji. Nie wiem, czy egzystuje w Europie inny naród zdolny do analogicznych wyrzeczeń. Warto o tym pamiętać. Warto także wiedzieć, że za statystycznymi dowodami polskiego sukcesu, kryją się trudne do wyobrażenia i zaakceptowania w Europie Zachodniej koszty społeczne,także w obszarze warunków i poziomu życia.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz