sobota, 11 stycznia 2014

Legislacja w Unii Europejskiej - granice standaryzacji,wyraz optymalizacji, czy przejaw śmieszności?

Najnowsze, wchodzące w życie, unijne regulacje dotyczące zakazu wędzenia drewnem żywności - technologii znanej "od zawsze" -  pod pozorem dbałości o zdrowie konsumentów, każą ponownie postawić kwestię racjonalności i aksjologicznej hierarchii, w działaniach ustawodawczych Wspólnoty. Regulacje te wpisują się w szerszy kontekst absurdów uchwalanych i wdrażanych od lat, przez unijne instytucje. Warto przy tym - dla ilustracji i potwierdzenia - przytoczyć niektóre tylko przykłady prawnych bubli Wspólnoty:

1. To w Unii Europejskiej, wbrew biologom, ślimak jest rybą, a nie mięczakiem [ciekawe jak wygląda ta kwestia w szkolnych sprawdzianach?];
2. Dla unijnych decydentów, marchew, słodki ziemniak i łodyga rabarbaru, to owoce;
3. Troskliwi reprezentanci Unii, wbrew odwiecznym tradycjom uznali, że szczeble w drabinie muszą być co 13 cali, a nie jak dotąd co 10 cali [każdy, kto zetknął się w praktyce z drabiną o przed unijnym rodowodzie wie, co w praktyce oznacza ta modyfikacja, zapobiegliwość i troska; na "starych" drabinach można było oprzeć kolana, co ważne choćby przy zrywaniu owoców z drzew, na "nowych" jest to już niestety niemożliwe];
4. A propos wspinania się po drzewach, Unia wymaga, aby wspinający się posiadali stosowne zaświadczenia o umiejętnościach w tym zakresie!!!
5. W nomenklaturze Unii, dżem, to nie marmolada. Dżem może być robiony wyłącznie z owoców, a marmolada jedynie z cytrusów!!!

Troskliwość, drobiazgowość unijnych instytucji w kwestii regulacji prawnych, jest co najmniej zastanawiająca, także i w kontekście zasadności i kosztów działań adaptacyjnych. Uprawnionym jest pytanie nie tylko o intencje i motywacje takich działań, ale i jak sugerują niektórzy....granice poczytalności tych. którzy zasiadając ze społecznego mandatu w Parlamencie Europejskim, uczestniczą w stanowieniu takiego prawa. Jaka jest ich motywacja i świadomość generowanych skutków?
Ze swej strony, pozwalam sobie rekomendować eurodeputowanym, bez względu na orientacje polityczne i narodowość, radykalną przebudowę swoich priorytetów, a wyborcom - mając na względzie zbliżającą się kampanię wyborczą przed wyborami do P.E - otwarte pytanie potencjalnych kandydatów, o percepcję także i tej kwestii.
Może miast rozważań o krzywiźnie banana, parametrach żarówek, warto na serio zająć się harmonizacją europejskiego prawa, w odniesieniu do kluczowych kwestii społecznych, jak choćby płaca minimalna, minimalna emerytura, dostęp do opieki zdrowotnej, zabezpieczenia społecznego? Bez kosztownych badań i ekspertyz ręczę, że doprowadzenie do jednolitych warunków zatrudnienia i pracy, upowszechnienie pracy w ogóle w Europie, interesuje Europejczyków znacząco bardziej, niż troska o pseudo unifikację. Zakreślony obszar życia społecznego, to zarazem właściwy i optymalny społecznie obszar standaryzacji.   
Może warto zastanowić się nad zasadnością dwóch siedzib Parlamentu Europejskiego: w Brukseli i Strasbourgu? Wiedza o generowanych z tego tytułu kosztach i potencjalnych oszczędnościach, choćby z powodu zaniechania zbędnych, stałych migracji posłów, asystentów, dokumentów, obsługi technicznej etc. jest porażająca, a zarazem zachęcająca do pilnych działań korygujących.
Nie jestem przeciwnikiem Wspólnoty Europejskiej, jestem jednak zdecydowanie zwolennikiem zasadniczej reorientacji unijnych priorytetów i przebudowy unijnych instytucji. Unia jest drogim, biurokratycznym molochem, marotrawiącym lub wydającym skrajnie nieefektywnie znaczne publiczne środki, pochodzące ze składek państw członkowskich, zapewniając dostatek europejskiej biurokracji, a zarazem dyskredytując ideę Wspólnoty, w oczach Europejczyków. Unia wymaga pilnej restrukturyzacji. 
Część europejskich elit i ośrodków opiniotwórczych, opierając się na wynikach sondaży przed wyborami do P.E, które dla wielu przedstawicieli europejskiej partiokracji, oznaczać będą kres "ciepłych posad" (od siebie dodam na szczęście), w strukturach unijnych instytucji, rozpoczyna swoisty "danse macabre", histeryczny, mało merytoryczny lament, o rzekomych zagrożeniach dla europejskiej demokracji. Tymczasem największym wrogiem demokracji w Europie, przyczyną coraz większej absencji wyborczej i alienacji politycznej Europejczyków, są oderwane od rzeczywistości i prawdziwych problemów społecznych elity polityczne. Europejczycy nie potrzebują troski o krzywizny banana, nie preferują dyskusji o technologii wędzenia, nie traktują także priorytetowo eksportu wolności obywatelskich na Białoruś i Ukrainę. Mieszkańcy Europy, zwłaszcza pracobiorcy, stanowczo bardziej preferują holistyczną troskę o zapewnienie podstaw własnej egzystencji i kwestię bezpiecznej, już niekoniecznie dostatniej przyszłości.
Europejskie elity, unijno biurokracjo!!! Nie ośmieszajcie proszę zasadnej idei integracji europejskiej!!!                   

     


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz