niedziela, 13 lutego 2011

Lewica w V Republice - rekomendacja czy memento dla SLD?

            Słysząc od kilku dni komentarze o radykalnej zmianie preferencji wyborczych polskiego elektoratu, w kontekście zbliżających się wyborów parlamentarnych w Polsce, których wyróżnikiem jest wzrost poparcia dla SLD. Widząc pojawiającą się tendencję do kreowania SLD do roli bez mała arbitra przyszłej sejmowej konstelacji politycznej i rządowej, uważam za zasadne i uprawnione podzielenie się moimi refleksjami w tej sprawie, z uwzględnieniem - a jakże - francuskich doświadczeń z okresu V Republiki.
           Francuska lewica [dodajmy komunistyczna - Francuska Partia Komunistyczna (FPK) i niekomunistyczna - Partia Socjalistyczna (PS), w tej formule od 1974 roku}, przygotowywała się od ponad dwóch dekad ideologicznie, programowo i organizacyjnie do przejęcia władzy, co stało się faktem w 1981 roku. W tym roku Francja, społeczeństwo francuskie - pozostając trwale w dwubiegunowym podziale politycznym [lewica - prawica] - dokonało zasadniczego przewartościowania swych preferencji politycznych i powierzyło rządzenie krajem opcji lewicowej.
21 - go maja 1981 roku powołano  pierwszy w V Republice lewicowy rząd premiera P. Mauroy'a, [do 6 maja 2002 roku - końca funkcjonowania ostatniego rządu socjalistów premiera L.Jospin' a, lewica sformułowała 6 rządów, które rządziły Francją w sumie przez prawie 19 lat!!!].
Lewicy francuska przez pierwsze trzy lata rządów P. Mouroy' a [21.05.1981 - 17.04.1984], próbowała wdrażać socjalistyczne eksperymenty z nacjonalizacją banków, ubezpieczeń i przemysłu obronnego włącznie, z redukcją czasu pracy i wzrostem poziomu płac  w wymiarze polityki społecznej. Dopiero wysokie prawdopodobieństwo fiaska wdrażanych zmian, spadek wartości franka i de facto ucieczka kapitału zagranicznego, zmusiła kolejny socjalistyczny rząd L. Fabius'a do porzucenia prymatu ideologii nad gospodarką i powrotu do zdrowych zasad ekonomicznych. Począwszy od lipca 1984 roku, lewica francuska była już wierna stale sprawdzonym zasadom gospodarki rynkowej.
Na dziś socjaliści choć podzieleni, stanowią istotną siłę we francuskim systemie politycznym, FPK zaś jest w zasadzie efmerydą i cieniem - zwłaszcza w aspekcie wpływów społecznych - dawnej partii. Pozostałe partie lewicowe [ z wyjątkiem nowej Partii Anktykapitalistycznej], odgrywają marginalną rolę.    
Dlaczego o tym wspominam?    
              Po pierwsze dlatego, że chciałbym wiedzieć czy polska lewica [SLD] jest przygotowana do rządzenia w wymiarze merytorycznym, jaki jest jej program polityczny. Chciałbym uniknąć niespodzianek i eksperymentów "a la francaise" z początku lat 80 - tych.
                   Po drugie dlatego, że nie znam stanowiska polskiej lewicy [a ma ona szansę  zachować się uczciwie i zadeklarować jak chce rządzić, jak zamierza rozwiązywać problemy społeczne], w tak kluczowych sprawach jak:

     1. Kształt systemu podatkowego w 2012 roku i kolejnych latach [jakie podatki, jakie skale podatkowe, jaki VAT, czy i jakie ulgi; jaki system podatkowy dla przedsiębiorców]
    2. Stosunek do niezbędnych, niepopularnych reform: KRUS, emerytury górnicze i mundurowe, emerytury urzędnicze, a szerzej aparatu państwa [od tej kwestii nie da się uciec, OFE i stosunek doń, a preczyzyjniej percepcja systemu emerytalnego, to de facto papierek lakmusowy zdolności do rządzenia w imię interesu społecznego, a nie partykularyzmów i chęci sprawowania władzy dla samej władzy]   
    3. Stosunek do kryzysu finansów publicznych [jak, jakimi narzędziami  lewica zamierza zrównoważyć budżet państwa; mam nadzieję, że jedynym pomysłem nie jest podniesienie podatków]
    4. Stosunek do kwestii ustrojowych [jaki typ władzy preferuje lewica: prezydencki, kanclerski, parlamentarno - gabinetowy, co z dwuizbowością Sejmu, co z jedno mandatowymi okręgami wyborczymi, co z reformą powiatów, których liczba - z uwagi na mizerny potencjał wielu z nich - jest zdecydowanie za duża]
      5. Strategiczne sojusze lewicy [z kim lewica chce i może stworzyć rząd z PiS-em, P.O, PSL, PJN, jakie są warunki brzegowe lewicy dla nieuchronnego rządu koalicyjnego - granica kompromisu programowego]

Jeżeli nie uzyskamy odpowiedzi na te pytania, nie zweryfikujemy swojego stosunku do programu lewicy [jak i każdej innej partii zresztą], istnieje śmiertelne niebezpieczeństwo zakonserwowania obecnego marazmu politycznego na kolejne cztery lata. A potem pozostanie już tylko miejsce dla populizmów i radykalizmów. 
Lewica  - jak i każde inne ugrupowanie polityczne w Polsce - musi jasno odpowiedzieć na te pytania. Bez tych odpowiedzi akt wyborczy pozostanie formułą "randki w ciemno", sponsorowanej przez obywateli. 
Aktualna ewolucja zachowań i preferencji wyborczych jest dobrym prognostykiem w kierunku zerwania z dwu partyjnością polskiego systemu partyjnego, jest okazją do rzeczywistego "przewietrzenia" systemu politycznego. Może czas, aby niektórzy czołowi aktorzy polskiej sceny politycznej oddelegowani zostali już trwale do innych zajęć [mam nadzieję, ze bez specjalnych emerytur i uprawnień]. 
                Po trzecie wreszcie dlatego, że nadchodzące wybory są ogromną szansą dla lewicy, która jest bez wątpienia Polsce potrzebna. Bez względu na wynik wyborczy, lewica ma szansę udowodnić, że jest dojrzałą, europejską formację polityczną, z realistycznym programem politycznym, zdolną do wyciągania wniosków z przeszłości, że ma wizję i koncepcję kształtu społeczno - ustrojowego Polski. 
Rozdawaniem jabłek i organizowaniem grzybobrań można wygrać wybory, ale bez programu, bez społecznej świadomości jego zawartości, bez zgody na jego implementację wyrażonej w akcie wyborczym, nie sposób rządzić. Dobrze by było, aby świadomość powagi sytuacji i nieuchronność odpowiedzialności za działania, ale i za zaniechania działań, była podstawowym pryncypium polskiej lewicy. W innym przypadku może udać się zająć stanowiska ministerialne na jakiś czas, ale na pewno nie na tak długo jak rządziła francuska lewica. Brak bolesnego programu naprawy Rzeczypospolitej, brak świadomości jego nieuchronności, dla polskiej lewicy zakończy się znacznie szybciej surową oceną elektoratu niż miało to miejsce we Francji. Jestem pewien nieuchronności takiego procesu.
               Po czwarte w końcu, skoro o kwestie te nie pytają media, może czas najwyższy aby wykorzystać  możliwości współczesnej techniki i organizować quazi "informatyczne społeczeństwo obywatelskie". Jeżeli Arabowie potrafią wygrywać internetem rewolucje, dlaczego my nie moglibyśmy wygrywać wyborów, cenzorować i oceniać polskie partie polityczne pod kątem atrakcyjności i realności ich oferty programowej? Może nadchodzące wybory, wyniki sondaży opinii publicznej, groźba utraty społecznej kontroli nad procesami społecznymi i sprawowaniem władzy jest wystarczającą okazją aby spróbować? Niczym nie ryzykujemy, a elity polityczne i aktywy partyjne muszą mieć świadomość, ze Polska należy do nas wszystkich. Przed wyborami, ale i po wyborach!!!        
                       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz