poniedziałek, 18 czerwca 2012

Francja wraca do 1981 roku, czy to pożądana konstatacja?

Zakończone wczoraj we Francji wybory parlamentarne, przyniosły rozstrzygnięcia korzystne z punktu widzenia Partii Socjalistycznej i urzędującego Prezydenta Republiki, oraz sprawności funkcjonowania francuskiego systemu politycznego. Socjaliści uzyskali bezwzględną większość w Zgromadzeniu Narodowym, co w zestawieniu z wcześniejszą, posiadaną już większością w Senacie, Radach Regionalnych, a zarazem po uzyskaniu przez ich przedstawiciela mandatu Prezydenta, daje im tytuł i możliwość do samodzielnego, nieskrępowanego, nie narażonego na kompromisy rządzenia.
To dobrze, z co najmniej dwóch powodów.
Po pierwsze dlatego, że socjaliści uzyskując pełnię władzy, uzyskali zarazem społeczną akceptację i legitymizację dla własnego, znanego dotąd szczątkowo programu politycznego, a nade wszystko przyzwolenie do wdrożenia zapowiadanych reform.
Po drugie, sytuacja ta nie daje socjalistom wyboru: muszą wziąć pełną odpowiedzialność polityczną za realizację programu, wykazać tak potrzebny determinizm w jego wdrażaniu, tracąc zarazem prawo i możliwość do rozmycia w przyszłości tejże odpowiedzialności.
We Francji odezwały się już głosy, że aktualna sytuacja oznacza powrót Francji - w sensie politycznym - do 1981 roku, ostatniego w tej skali triumfu Partii Socjalistycznej we Francji. 
To prawda, że skala wyborczej wiktorii przypomina 1981 rok, ale wszystko inne jest diametralnie inne: sytuacja międzynarodowa, rozmiar zapaści i problemów gospodarczych kraju, wreszcie wewnętrzna sytuacja polityczna.
Nawiązanie do 1981 roku jest ważne i istotne pod innym względem. Koniecznym jest, aby obecna generacja przywódców Partii Socjalistycznej we Francji, nie popełniła błędów swoich mentorów w przeszłości. Istotne, aby nie uwierzyła w siłę sprawczą ideologicznych rozwiązań, których zasadność boleśnie dla nich samych zweryfikowała rzeczywistość społeczno - polityczna Francji, począwszy od 1983 roku.
Europejczycy winni z sympatią spoglądać na wysiłki Partii Socjalistycznej we Francji. Europa potrzebuje skutecznej, pragmatycznej, a nie ideologicznej jedynie, lewicowej alternatywy. To zarazem poważne wyzwanie dla europejskiej prawicy, a nic nie optymalizuje tak procesów społeczno - gospodarczych, jak zdrowa, prawdziwa konkurencja.
Francja 2012 roku jest inna od Francji 1981 roku, także w aspekcie wyraźnych zmian w świadomości społecznej i w kształcie francuskiego systemu politycznego, a precyzyjniej partyjnego. Podziały polityczne społeczeństwa nie przebiegają już wzdłuż tradycyjnej linii prawica - lewica.
Szczególnie istotnym elementem jest obiektywna, podlegająca ciągłej waloryzacji, społeczna i polityczna pozycja Frontu Narodowego. Rok 2012 - jak słusznie zauważa publicysta "Le Monde" cytując Ph. Olivier'a [Meste A., 18.06.2012], jest rokiem od którego "historia - antylepenowska należy do przeszłości, w toku którego została zakończona". Czy słusznym jest zarazem dezyderat/ekstrapolacja wspomnianego Phillipe Olivier'a, że lepenizm za 10 lat znajdzie się u władzy we Francji?
Dziś usatysfakcjonowany wynikiem, a precyzyjniej poparciem społecznym uzyskanym w wyborach parlamentarnych Front [trzeba pamiętać o korygującej roli francuskiej ordynacji wyborczej], ogłasza śmiałą, z pozoru wyzywającą ideę przegrupowania sił francuskiej prawicy wokół Frontu Narodowego. W odpowiedzi, część "starych" przywódców prawicy już zaczyna publicznie stawiać kwestię nieuchronności strategicznego aliansu z Frontem, z nadrzędnym zamiarem odsunięcia socjalistów od władzy.
Wymiar symboliczny zakończonych wyborów parlamentarnych dla Frontu Narodowego, ma mandat deputowanego zdobyty przez wnuczkę historycznego przywódcy partii Jean'a - Marie Le Pen'a: Marion Marechal - Le Pen. Czy ta 22 letnia studentka prawa, najmłodszy członek parlamentu w historii V Republiki [wyprzedziła w tym rankingu zarówno gwiazdę prawicy Giscard'a d'Estaing, jak i lewicy, ciągłe aktywnego politycznie Laurent'a Fabius'a], jest epizodem o przypadkowym charakterze, czy raczej zapowiedzią długofalowej tendencji? 
Najbliższym wiarygodnym papierkiem lakmusowym rozkładu sił politycznych i poparcia społecznego dla partii politycznych we Francji, będą wybory samorządowe, w 2014 roku. Czy Front Narodowy już wtedy stanie się drugą siła polityczną kraju, a może stanie się już liderem? 
Jedno wydaje się być dziś pewne: każdy wynik wyborczy Frontu poniżej 20% oddanych głosów oznaczał będzie jego porażkę, regres wpływów, przekroczenie bariery 25% głosów, będzie zaś przybliżeniem do przejęcia władzy, potwierdzeniem stałości tendencji, stworzy instytucjonalne podwaliny pod sukces w następnych wyborach prezydenckich.
W tym wyścigu wszystkie atuty są póki co w rękach socjalistów. Ich sukces, utrwali ich władzę i prolonguje w czasie rozważania dotyczące potencjalnej sukcesji. Porażka socjalistów, a w jej rezultacie zawiedzione społeczne nadzieje, dalsze pogłębienie frustracji, wszystko to zradykalizuje niewątpliwie sytuację polityczną we Francji, z korzyścią między innymi dla Frontu Narodowego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz