piątek, 1 czerwca 2012

Kryzys - wyrzeczenia - establishment

Niedawna, pryncypialna i  zasadniczo słuszna uwaga szefowej Międzynarodowego Funduszu Walutowego Pani Christine Lagarde, o konieczności ujawnienia i regulowania przez Greków zobowiązań podatkowych zasługuje na blankietowe poparcie. Problem polega jednak na tym, że Pani Lagarde ma wątpliwy tytuł moralny do podnoszenia tej kwestii, ponieważ sama zgodnie z prawem [konwencja wiedeńska z 1961 roku], jako pracownik organizacji międzynarodowych, przy dochodach rocznych na poziomie 551 700 USD [w tym jedynie pensja 467 940 USD], korzysta z prawa do nie płacenia w ogóle podatków od dochodów osobistych.
W tym kontekście, warto szerzej zatrzymać się nad instytucjami europejskimi, mając zwłaszcza na względzie powszechny lament dotyczący stanu finansów publicznych, perspektyw społeczno - gospodarczych Europy, przyszłości i wydolności systemów zabezpieczeń i ubezpieczeń społecznych.
Europejskie rządy, przedstawiciele europejskich instytucji - na prawach consensusu - afirmują konieczność polityki "zaciskania pasa" przez społeczeństwa europejskie, determinizm poniesienia wyrzeczeń i nieuchronnych kosztów reform, same dbając i pielęgnując własne przywileje. 
Szczególnie "wdzięcznym" zagadnieniem do analizy w tym temacie, są wspomniane instytucje europejskie [Komisja Europejska, Parlament Europejski, Rada Europy, Trybunał Europejski, Trybunał Rozrachunkowy etc., w sumie... 44 tys. aparat polityczno - urzędniczy]. Aby nie być gołosłownym podaję źródło, gdzie można znaleźć ogólnodostępne dane o heroizmie życia i pracy biurokratów europejskich  dla dobra wspólnego [www.ec.europa.eu/civil_service/job/official/index-pl.htm].
Średnie wynagrodzenie w instytucjach unijnych wynosi 2 300 Euro [jednak minimalny dochód Europosła to 6 200,72 Euro + 304 Euro za każdy dzień pracy + zakwaterowanie + wyżywienie + transport]. Jest to wynagrodzenie nie obarczone podatkiem od dochodów osobistych we własnym kraju [stawka podatkowa w Unii, tylko od wynagrodzenia, bez uwzględnienia świadczeń rzeczowych, wynosi od 8% do 45%], waloryzowane corocznie o przeciętny wskaźnik inflacji w Unii. Do tego dochodzą dodatki na prowadzenie gospodarstwa domowego, na dziecko, dodatek edukacyjny, dodatek na przedszkole dla dziecka, opieka zdrowotna itp.
Funkcjonariusz europejski nabywa prawa do pełnej emerytury w wieku 63 lat [interesujące w kontekście polskiego prawa - widać praca w klimatyzowanych pomieszczeniach europejskich jest nad wyraz szkodliwa], która stanowi 70% ostatniego wynagrodzenia. Europoseł może pobierać emeryturę już od 55 roku życia. Za każdy rok pracy w instytucjach europejskich jej naliczenie wynosi 1,9%, zatem po 10 latach pracy emerytura wynosi 19% podstawy, tj. na dziś nie mniej niż 1 178 Euro miesięcznie. Dzieje się tak w sytuacji, gdy zarazem składka Europosła na emeryturę wynosi jedynie 9,25%, resztę tj. 2/3, dopłacają podatnicy europejscy.
Do tego urzędnicy europejscy za wiele dóbr trwałych i codziennego użytku nie płacą podatku Vat.
Wielu z nich obejmuje także dożywotni immunitet sądowy.
Póki co, nie słuchać aby europejska elita polityczno - urzędnicza miała zamiar samoograniczyć się w swoich przywilejach, wzorem choćby Prezydenta Francji [przypomnę zredukował on płace swoje i rządu, NATYCHMIAST PO OBJĘCIU URZĘDU o 30%]. W działaniach tych nie chodzi bynajmniej wyłącznie o wymiar finansowy. To jasne, że takie oszczędności nie ważą na przyszłości Europy. Byłyby jednak jednoznacznym sygnałem o moralno - etycznym charakterze i pozytywnej wymowie dla Europejczyków, że solidarność społeczna ma realny oraz powszechny wymiar, że nie jest wyłącznie pustym frazesem bez pokrycia.  
Gdyby zmniejszyć jedynie wynagrodzenie zasadnicze o rzeczone 30%, to z pensji zasadniczej Europosła 4 340 Euro po redukcji, przy zachowaniu wszystkich pozostałych przywilejów, zapewne ciągle można godziwie żyć!
Europę trawi biurokracja, która wzmaga społeczny opór i niechęć wobec skądinąd słusznych procesów integracji. Europę trapi bezduszność i niewydolność, fasadowość kluczowych instytucji. Może znakiem czasu w Europie i świecie winna być dziś racjonalna, oszczędna i solidarna postawa europejskiego i światowego establishmentu politycznego? W tym wymiarze jestem zagorzałym zwolennikiem Prezydenta Francji. Chciałbym, aby w tej kwestii, hollandyzm stał się wyróżnikiem zachowania elit politycznych, przynajmniej Europy.
Swoisty rygoryzm, wysoka świadomość powagi sytuacji oraz zdolność do rezygnacji z części apanaży i przywilejów, to zarazem element budowania bezpieczeństwa europejskiej demokracji. Obnoszenie się przywilejami i możliwościami, prowadzenie polityki wedle reguł podwójnej aksjologii i moralności [dla nas  - elit przywileje, dla nich - społeczeństwa wyrzeczenia i koszty], może być detonatorem niezadowolenia społecznego, sprzyja niewątpliwie szeroko pojętym radykalizmom.     



  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz