poniedziałek, 2 września 2013

Syria - kwestia legitymizacji, czy wiarygodności?

Wojna domowa w Syrii, ze wszystkimi jej okropieństwami i okrucieństwami, użycie w jej trakcie broni chemicznej przeciwko ludności cywilnej, stawia przed społecznością międzynarodową kwestię nieuchronnej konieczności odpowiedzi na pytanie o granice suwerenności, niepodległości, a zarazem odpowiedzialności.
Prawie 75 lat temu, 3 maja 1939 roku, francuski faszyzujący socjalista Marcel Deat, na łamach Dziennika "L' Oeuvre", w artykule pod tytułem: "Mourir pour Danzig?" ["Umierać za Gdańsk?"] publicznie postawił pytanie o zasadność międzynarodowej odpowiedzialności, granicę interesów narodowych w walce ze złem, jakim dla wielu już wtedy jawił się faszyzm. Wzywając do legalizmu, a nade wszystko opowiadając się przeciwko angażowaniu się Francji w konflikt polsko - niemiecki, nie tylko nie dostrzegał szerszego wymiaru tego konfliktu, bagatelizował jego znaczenie i potencjalne konsekwencje, ale nade wszystko mobilizując opinie publiczną przeciwko eskalacji konfliktu, czym było dla niego czynne opowiedzenie się Francji po stronie Polski, bezpośrednio wspierał hitlerowskie Niemcy. Można całkowicie zasadnie postawić łatwą do obrony i merytorycznego udowodnienia tezę, że gdyby Zachód wykazał wówczas więcej determinizmu i stanowczości, gdyby miast jedynie deklaracji, wywiązał się ze swoich zobowiązań sojuszniczych wobec Polski, przebieg, a nade wszystko skala i konsekwencje II Wojny Światowej, byłyby bez porównania mniej dramatyczne.
Dzisiejsza sytuacja międzynarodowa i percepcja ostatnich wydarzeń w Syrii, pozwala na znajdowanie - z zachowaniem rzecz jasna proporcji - analogii między zachowaniami M. Deat'a, a stanowiskiem wielu współczesnych ośrodków opiniotwórczych. Zachodni świat, po doświadczeniach Iraku, Afganistanu i Libii - i słusznie - jest jak nigdy dotąd pacyfistyczny, wrażliwy i co do zasady przeciwny, używaniu przemocy w stosunkach międzynarodowych. Stosowanie skądinąd prawnie zabronionej broni chemicznej wobec ludności cywilnej - niezależnie od tego kto, która ze stron konfliktu podjęła de facto tą haniebną decyzję - potwierdza, że poziom konfliktu wewnętrznego w Syrii osiągnął poziom, który wymaga jednak interwencji zagranicznej i ją uzasadnia, celem próby pokojowego zakończenia wojny domowej, ograniczenia ryzyka ponownego użycia broni chemicznej lub jej rozprzestrzenienia i możliwego użycia pod zupełnie inną szerokością geograficzną.
Brzemię odpowiedzialności za świat tkwi na mocarstwach - formalnie członkach Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych. Paraliż w tej sprawie, niechęć mocarstw na skutek odmiennych interesów własnych, w bezpośrednie angażowanie się w rozwiązanie problemu syryjskiego, stawia ponownie kwestię światowego przywództwa, zwłaszcza w odniesieniu do jego demokratycznej części. Syria dziś to nie tylko kwestia legitymizacji - znalezienia uzasadnienia i consensusu w sprawie dopuszczalności interwencji międzynarodowej, ale nade wszystko kwestia wiarygodności wspólnoty międzynarodowej, osadzone ściśle w ramach czasowych, w których upływający czas nie jest sprzymierzeńcem demokratycznego świata, czego miarą choćby fala uchodźców z Syrii.
Jeszcze jedna kwestia wymaga zasygnalizowania. Syria jest miarą nie tylko determinizmu i woli Zachodu wobec własnej aksjologii, jest także testem, papierkiem lakmusowym wartości międzynarodowych sojuszy i gwarancji bezpieczeństwa. Bierność Zachodu wobec dramatu Syrii może zostać odczytana - choćby w Izraelu - jako niezdolność do zdecydowanego wywiązania się z zobowiązań sojuszniczych. Podważenie wiary i przekonania w siłę gwarancji bezpieczeństwa, może mieć z jednej strony wielowymiarowe, nieobliczalne skutki, z drugiej zaś być zachętą dla wcale nie incydentalnie występujących, nastawionych na konfrontację militarną reżimów politycznych na świecie, które odczytają takie zachowanie Zachodu jako wahanie, a w konsekwencji swoją szansę.
Warto o tym wszystkim pamiętać, zwłaszcza w Europie, prowadząc ożywione wieczorne dyskusje o dużym ładunku emocjonalnym i wkładzie erudycyjnym, zaprawiane często lampką wina, czy koniaku, w salonie, przy nastrojowym ogniu z kominka, o prawach człowieka, syryjskim dramacie i sprzeciwie wobec zewnętrznej interwencji, zwłaszcza o militarnym charakterze. Warto pamiętać, bez względu na koszty w przeszłości, także i po to, aby przyszłość nas nie zaskoczyła....
Osobiście wierzę, że USA i ich sojusznicy sprostają wyzwaniom chwili i potwierdzą zarazem, że zasadnie dzierżą przywództwo demokratycznego świata.
  

              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz