niedziela, 2 marca 2014

Czy warto ryzykować za Krym?

Sytuacja na Ukrainie, w wymiarze relacji dwustronnych tego kraju z Rosją, w aspekcie wewnętrznym, ale także w kontekście międzynarodowym, stanowi poważny problem i wyzwanie.
W ubiegłym roku, miałem możliwość zwiedzić Lwów i okolice, doświadczyć gorącej ukraińskiej gościnności, ale i zetknąć się z ukraińskimi patologiami i trudnymi dla Polaka priorytetami. Zmuszony byłem zapłacić łapówkę policji, która uznała że trzeżwość niepijącego syna budzi wątpliwość. Odwiedziłem jedną ze znanych lwowskich restauracji "Skritka" ["Kryjówka"], będącą w istocie apoteozą Ukraińskiej Powstańczej Armii i jej przywodców: Stepana Bandery oraz Romana Szuchewicza. Naocznie mogłem skonfrontować jak różne są ciągle nasze spojrzenie oraz percepcja naszej wspólnej, trudnej historii.
Nie wiem, czy za nasze aktualne zaangażowanie w sprawę Ukrainy, nie przyjdzie nam w przyszłości zapłacić, czy nie spotka nas rażąca niewdzieczność Ukraińców. Nie jestem pewien dla przykładu, czy zawrzemy kiedykolwiek consensus w sprawie oceny działań UPA i stosunku do S. Bandery. Nie to jest jednak teraz najważniejsze.   
Ukraina swego czasu zawierzyła wielkim tego świata, podpisując 5 grudnia 1994 roku Memorandum w sprawie gwarancji bezpieczeństwa w związku z przystąpieniem Ukrainy do Traktatu o nierozprzestrzenianiu broni atomowej. W Memorandum tym, zwłaszcza w pkt 1, 2 i 4, Ukraina otrzymała w istocie gwarancje bezpieczeństwa i poszanowania integralności terytorialnej, czego gwarantem były: USA, Wlk. Brytania i...Rosja.  
Dziś, nie ma to jednak znaczenia. Dziś cywilizowany świat, hołdująca demokratycznym wartościom i prawom człowieka Europa, nie ma wyjścia wobec zachowań imperialnej Rosji demonstrowanych w stosunku do Ukrainy.
Ukrainy nie wolno zostawić w potrzebie, za srebrniki z tytułu eksportu i gwarancję dostaw nośników energii, zwłaszcza gazu. Ukrainy i Ukrainców, nie wolno się wyrzec także dlatego, że byłoby to w istocie dowodem akceptacji braku poszanowania dla prawa. Europa nie jest i nie może być Afryką.
Kiedy z niektórych europejskich stolic, słychać dziś publiczne wyrażane wątpliwości co do konieczności ostrej acz wyważonej reakcji, trzeba stanowczo przypomnieć, zwłaszcza Francuzom i Niemcom, że - jak pokazała historia - warto było umierać za Gdańsk, należało bronić w przeszłości i Austrii i Czechosłowacji, należało angażować się w rozwiązanie konfliktu w byłej Jugosławii. Za zaniechania tamtego czasu Europa, w tym Francja, zapłaciła ogromną cenę, także reputacyjną.
Kiedy zorientowana na prawa człowieka, syta Zachodnia Europa jak zawsze się waha i kluczy, każdy z nas, każdy człowiek cywilizacji zachodniej, trawersując nieco powiedzenie Prezydenta Kennedy'ego, wygłoszone w Berlinie 26.06.1963 roku, powinien mieć odwagę powiedzieć "Jestem Ukraińcem". Jeżeli Europa się waha, a Chiny milczą, trzeba - jak zawsze - zdać się na Wuja Sama. USA mam nadzieję nie będą sie bały i wykażą determinację w tej sprawie, będącej testem wiarygodności całego Zachodu.
Sprzeciw wobec imperialnej polityki Rosji, nie oznacza bynajmniej braku szacunku dla narodu rosyjskiego. Kto wie, może krymska zawierucha to także zaczyn zmian demokratycznych w samej Rosji?    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz