sobota, 22 lutego 2014

Hollande nie chce już być socjalistą, kim chcą być Tusk, Kaczyński, Miller?

Prezydent Republiki Francuskiej Francois Hollande ogłosił niedawno, że nie będzie już socjalistą, a socjaldemokratą. We Francji - na co zwraca uwagę "Le Monde", w artykule pod tytułem: "Quelle social - democratie a la francaise" [21.02.2014], trwa dyskusja nie tylko o przyczynach i konsekwencjach potencjalnej wolty ideologicznej przywódcy socjalistów, ale nade wszystko o konotacji, zakresie pojęciowym terminu "socjaldemokracja" we Francji.
Dla wielu członków i sympatyków socjalistów, słowa prezydenta mogą być i z pewnością są szokiem, zwłaszcza dla lewej, zideologizowanej strony formacji. Z pewnością znaczna część lewicowego elektoratu potraktuje ewolucję F. Hollande'a, jako zdradę ideałów francuskiego socjalizmu.
Nie mniej istotną kwestią, jest oczywista dla wielu sprawa, że socjaldemokratyzm w Europie, oznacza z całą pewnością nawiązanie do wielkich tradycji socjaldemokracji niemieckiej, co we Francji dla równie licznych, może być istotnie obciążającą okolicznością, także w wymiarze symbolicznym.
Przede wszystkim jednak oficjalna zmiana doktryny z socjalistycznej [w wydaniu demokracji zachodnich rzecz jasna, bez względu na jej lokalne, narodowe mutacje] na socjaldemokratyczną, jest w istocie przyznaniem, że kolejny socjalistyczny eksperyment we Francji, związany z powrotem socjalistów do władzy, okazał się być fiaskiem, jeżeli jego miarą są ekonomiczno -społeczne i polityczne skutki. Francuska lewica - zdaje się rozsądnie i roztropnie - uznała, że wdrożony po zwycięstwie wyborczym kierunek zmian, polegający na próbie przebudowy struktury społeczno - ekonomicznej, na bazie większego egalitaryzmu i próbie dyskryminacji bogatych, za pomocą dolegliwych instrumentów fiskalnych, oznacza osłabienie witalności gospodarki francuskiej i potencjalną ucieczkę kapitału za granicę. 
Lewica francuska już po raz drugi dochodzi do takich wniosków, po trudnych doświadczeniach lat 80-tych, kiedy zmuszona okolicznościami porzuciła z dobrym skutkiem w 1983 roku, prymat ideologicznych ideałów na rzecz pragmatycznej rzeczywistości, zwłaszcza w odniesieniu do procesów gospodarczych.
Jestem pod wrażeniem odwagi politycznej i przenikliwości socjalistów francuskich, którzy z pewnością z pewnym ideologicznym dyskomfortem zmuszeni są przyznać, że idee socjalizmu na tym etapie rozwoju społecznego, w warunkach zwycięskiej globalizacji, obalającej ramy państw narodowych, stają się dysfunkcjonalną, archaiczną mrzonką, wymagając znaczącego procesu redefinicji i przystosowania do wymogów współczesności i to wcale nie w domunujacym dotąd aspekcie: stosunku do mniejszości, z prymatem ich szeroko pojętej waloryzacji.
Casus F. Hollande'a, w aspekcie jego zdolności do reorientacji ideologicznej, jest interesującym, godnym naśladowania przyczynkiem do zastanowienia się nad aksjologią, orientacją ideologiczną polskich rządzących i zgłaszających aspiracje w tej dziedzinie.
Polskie elity polityczne, preferują oryginalne podejście do kwestii pragmatyzmu w polityce, który w Polsce oznacza najczęściej uleganie modom i presji sondaży. Znajduje to odzwierciedlenie w takich choćby faktach jak to, że to polska lewica stała się orędownikiem podatku liniowego, akuszerem konkordatu, liberalna z nazwy Platforma Obywatelska, preferuje nacechowane pośpiechem i wątpliwą legitymizacją działania w tworzeniu prawa [OFE, kwestia ztrudniania emerytów], toleruje kosztowne przywileje społeczne wybranych [rolnicy, górnicy, aparat przymusu], wykazuje wreszcie brak zrozumienia wobec potrzeb prywatnego biznesu, a uznawany za narodowy PiS, jest autorem liberalizacji warunków działania własności prywatnej w gospodarce.
Mając na uwadze zbliżąjące się kampanie wyborcze w Polsce, chętnie bym, się dowiedział - bo na dziś absolutnie nie wiem - kim są, w sensie ideologicznym - Tusk, Kaczyński i Miller oraz formacje, których są uosobieniem.                 
   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz