niedziela, 25 grudnia 2011

Chrześcijaństwo warte jest chwili świątecznej refleksji

           Wedle danych opublikowanych ostatnio [23.12.2011] na łamach "Le Figaro" [Guenois J. - M., "Un tiers de l'humanite est chretienne"], chrześcijaństwo pozostaje pierwszą religią świata, mając 2,18 mld wyznawców [31,7% całej światowej populacji].
Na drugim miejsce klasyfikowany jest islam [1,619 mld wiernych].
Te w istocie budujące dane wymagają uzupełnienia i interpretacji, zwłaszcza biorąc pod uwagę polski polonocentryzm, nasze powszechne na dziś przekonanie o polskim mesjaniźmie, szczególnie w aspekcie tradycji katolickiej, w stosunku do której Polacy mają aspiracje do roli uniwersalnego depozytariusza. Dodajmy aspiracje całkowicie bezzasadne, będące pokłosiem tyle kompleksów i uproszczeń, oraz doświadczeń historycznych, co i fałszywego odczytywania rzeczywistości i dorobku Pontyfikatu Jana Pawła II.  
Po pierwsze, chrześcijaństwo to nie tylko katolicyzm [nie zapominajmy o protestantyźmie i prawosławiu], choć zarazem katolicy stanowią połowę chrześcijan. To zagadnienie, zwłaszcza w Polsce stanowi poważny problem mentalny.
Po drugie, "stara" Europa przestała już odgrywać kluczową rolę w chrześcijaństwie, tylko 26% współczesnych chrześcijan mieszka w Europie. Dziś prym w tej dziedzinie wiodą obie Ameryki [37%] i Afryka poniżej Sahary [24%].
Po trzecie, także w katolicyźmie maleje - w aspekcie liczby wiernych - znaczenie Europy. Największe kraje katolickie na dziś to: Brazylia [156 mln mieszkańców], Meksyk [99 mln], Filipiny [68 mln], wreszcie USA [66 mln]. Najbardziej zaś dynamicznymi obszarami wzrostu katolicyzmu są wspomniana już Afryka [wzrost liczby wyznawców z 9 mln do 516 mln w ciągu niespełna stu lat, od 1910 roku!!], oraz region Azji i Pacyfiku [wzrost liczby wiernych w porównywalnym czasie z 28 mln do 285 mln]. Zatem mimo, że Watykan pozostaje w Europie, ciężar aktywności kościoła katolickiego wychodzi poza obręb kontynentu. Prawdopodobnie też poza Europą zadecyduje się przyszłość katolicyzmu. 
Te wewnętrzne zmiany w obrębie całości populacji katolików, muszą być także przyczynkiem do zmiany nastawienia europejskich katolików, których percepcja wiary osadzona silnie w europejskich realiach, przestaje odgrywać dominującą rolę. Próżne i niezasadne, a także wielokrotnie szkodliwe są też oczekiwania, że świat  katolicki w dalszym ciągu będzie tolerował europejską hegemonię w odniesieniu do doktryny, jak i zarządzania instytucją Kościoła.  
Skoro zatem prawie co 3 mieszkaniec świata jest chrześcijaninem, mamy zarazem pełne prawo do szacunku wobec naszej hierarchii wartości, okazując jednocześnie szacunek i tolerancję innym religiom i wyznaniom - to europejski kanon. Z drugiej jednak strony, mamy także niezbywalne prawo do publicznego manifestowania naszej tradycji, w tym tradycji i obrzędów świątecznych.
Równolegle poważne zadania stoją przed hierarchią kościelną, która musi odejść od dosłownego traktowania społeczności katolików jako owczarni, z jej nieomylnym pasterzem, na każdym szczeblu organizacji Kościoła [proboszcz - biskup - papież]. Dla nie tylko utrzymania tendencji rozwojowych, ale wręcz dla przetrwania w Europie, katolicyzm potrzebuje większego upodmiotowienia wiernych, zerwania ze schematami i uproszczeniami, powrotu do chrześcijaństwa przez pryzmat prezentowanej hierarchii wartości, zachowań i uczynków, a nie tylko biernego, formalnego uczestnictwa w nabożeństwach. Zachowując arystotelesowski złoty środek między wymogami wiary, a pragnieniami i dążeniami definiowanymi w naturalny, ludzki sposób, sprzyjamy w istocie prolongacie katolicyzmu w kolejnych generacjach młodych Europejczyków, coraz lepiej wykształconych, mających wszechstronny kontakt ze światem zewnętrznym, dla których chrześcijaństwo musi być atrakcyjne  także w jednostkowym wymiarze.  
Chrześcijaństwo to bez wątpienia wyróżnik kulturowy Europy, słusznie postrzegany jako fundament europejskiej tożsamości. Podchodząc z należną atencją do Świąt, przekazując z pokolenia na pokolenie tą piękną i głęboką w treściach tradycję - zwłaszcza w Polsce - nie zapominajmy o cywilizacyjnym, humanistycznym ich znaczeniu i symbolice. Tylko od nas samych zależy konotacja kulturowa choinki i krzyża w przyszłości.           
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz