W wymiarze politycznym, dotyczącym relacji wewnątrz francuskich, wydarzeniem tygodnia jest niewątpliwie podniesione publicznie oskarżenie o korupcję przez Arnaud Montebourg'a, pod adresem Federacji regionu Pas - de Calais Partii Socjalistycznej i natychmiastowa [wczoraj] reakcja Sekretarza Generalnego partii Martine Aubry, w postaci powołania Komisji Dochodzeniowej, w celu wyjaśnienia sprawy.
Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że kwestia ta może mieć katastrofalne konsekwencje reputacyjne dla socjalistów w kontekście przyszłorocznych wyborów prezydenckich, zwłaszcza w przypadku potwierdzenia zasadności oskarżeń.
Dla wielu wyborców potwierdzenie oskarżenia będzie ostatecznym dowodem degrengolady francuskiej klasy politycznej, argumentem za nie tylko zmianą preferencji wyborczych, ale nadto zachętą do przyjęcia optyki Frontu Narodowego w widzeniu spraw publicznych: przedstawiciele tradycyjnych partii politycznych są tak uwikłani w zjawiska postrzegane społecznie jako pejoratywne, że czas na radykalne zmiany, na wymianę elit politycznych.
Beneficjentem tej sytuacji może być zarówno większość rządowa, ale przede wszystkim prawica narodowa [Front Narodowy].
Socjaliści wiele ryzykują, choć moim zdaniem już wiele stracili, bez względu na ostateczne rozstrzygnięcie. Sprawa kładzie po prostu cień na ich wiarygodności.
Z polskiego punktu widzenia casus ten winien być postrzegany jako swoiste memento przez polskie elity polityczne. Pojawiające się raz po raz informacje w Polsce o uwikłaniu klasy politycznej w niejasne interesy, malwersacje, korupcję, firmanctwo, protekcję, patologie na obszarze styku biznesu i działalności politycznej, w przetargach publicznych, wreszcie w spółkach Skarbu Państwa, przedstawiane póki co jako odosobnione negatywne działania urzędników i menadżerów, mogą szybko zmienić społeczną konotację. Być może zabronione prawem działania podejmują apolityczni urzędnicy i menadżerowie wysokiego szczebla, jednak wszyscy w Polsce mają świadomość jak wygląda i jakim kryteriom podlega kooptacja, nabór na te stanowiska.
Odpowiedzialność polityczna jest jednoznaczna i kwantyfikowalna: to elita polityczna, a precyzyjnej partie rządzące, koalicja rządowa, ponosi polityczną odpowiedzialność za wszelkie przejawy patologii w życiu publicznym, w ministerstwach, urzędach centralnych, spółkach Skarbu Państwa. To oczywista oczywistość.
We Francji aktualna potencjalna afera dotyczy lewej strony sceny politycznej. W Polsce może być zupełnie inaczej. Nie zapominajmy wszakże, że afera korupcyjna położyła już kres jednemu gabinetowi w naszej najnowszej historii, że stała się początkiem trwałej marginalizacji politycznego znaczenia jednej formacji politycznej.
Transparentność, uczciwość, myślenie kategoriami interesu wspólnego to dewiza i jedyny tytuł do sprawowania władzy, do czynnej, decyzyjnej obecności w życiu publicznym. Wszelkie świadome odstępstwa od tej zasady, przyzwolenia dla patologii, winne bezwzględnie oznaczać społeczny ostracyzm i polityczną śmierć odpowiedzialnych. Takie winne być wymogi współczesności, bez względu na polityczny rodowód i wcześniejsze zasługi.
Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że kwestia ta może mieć katastrofalne konsekwencje reputacyjne dla socjalistów w kontekście przyszłorocznych wyborów prezydenckich, zwłaszcza w przypadku potwierdzenia zasadności oskarżeń.
Dla wielu wyborców potwierdzenie oskarżenia będzie ostatecznym dowodem degrengolady francuskiej klasy politycznej, argumentem za nie tylko zmianą preferencji wyborczych, ale nadto zachętą do przyjęcia optyki Frontu Narodowego w widzeniu spraw publicznych: przedstawiciele tradycyjnych partii politycznych są tak uwikłani w zjawiska postrzegane społecznie jako pejoratywne, że czas na radykalne zmiany, na wymianę elit politycznych.
Beneficjentem tej sytuacji może być zarówno większość rządowa, ale przede wszystkim prawica narodowa [Front Narodowy].
Socjaliści wiele ryzykują, choć moim zdaniem już wiele stracili, bez względu na ostateczne rozstrzygnięcie. Sprawa kładzie po prostu cień na ich wiarygodności.
Z polskiego punktu widzenia casus ten winien być postrzegany jako swoiste memento przez polskie elity polityczne. Pojawiające się raz po raz informacje w Polsce o uwikłaniu klasy politycznej w niejasne interesy, malwersacje, korupcję, firmanctwo, protekcję, patologie na obszarze styku biznesu i działalności politycznej, w przetargach publicznych, wreszcie w spółkach Skarbu Państwa, przedstawiane póki co jako odosobnione negatywne działania urzędników i menadżerów, mogą szybko zmienić społeczną konotację. Być może zabronione prawem działania podejmują apolityczni urzędnicy i menadżerowie wysokiego szczebla, jednak wszyscy w Polsce mają świadomość jak wygląda i jakim kryteriom podlega kooptacja, nabór na te stanowiska.
Odpowiedzialność polityczna jest jednoznaczna i kwantyfikowalna: to elita polityczna, a precyzyjnej partie rządzące, koalicja rządowa, ponosi polityczną odpowiedzialność za wszelkie przejawy patologii w życiu publicznym, w ministerstwach, urzędach centralnych, spółkach Skarbu Państwa. To oczywista oczywistość.
We Francji aktualna potencjalna afera dotyczy lewej strony sceny politycznej. W Polsce może być zupełnie inaczej. Nie zapominajmy wszakże, że afera korupcyjna położyła już kres jednemu gabinetowi w naszej najnowszej historii, że stała się początkiem trwałej marginalizacji politycznego znaczenia jednej formacji politycznej.
Transparentność, uczciwość, myślenie kategoriami interesu wspólnego to dewiza i jedyny tytuł do sprawowania władzy, do czynnej, decyzyjnej obecności w życiu publicznym. Wszelkie świadome odstępstwa od tej zasady, przyzwolenia dla patologii, winne bezwzględnie oznaczać społeczny ostracyzm i polityczną śmierć odpowiedzialnych. Takie winne być wymogi współczesności, bez względu na polityczny rodowód i wcześniejsze zasługi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz