sobota, 23 kwietnia 2011

Czy przeciętny polski proboszcz "miałby" owczarnię we Francji?

            Przedstawione dziś [23.04.2011], w "Sygnałach dnia", cyklicznej audycji Programu I Polskiego Radia Warszawa, wyniki badań przeprowadzone przez ks. prof. Sławomira Zarębę z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, w których 90% Polaków deklaruje katolicyzm, napawają dumą, ale muszą być zarazem powodem do refleksji.
Duma, wynika niewątpliwie z faktu tak powszechnego akceptowania katolicyzmu, a szerzej chrześcijaństwa jako elementu naszej narodowej tradycji. To ważne i optymistyczne, że w czasach powszechnego, co najmniej indeferendyzmu religijnego, wszechobecnego konsumpcjonizmu, braku autorytetów i braku consensusu co do kształtu aksjologii społecznej w Europie, Polska zachowuje tak daleko idącą homogeniczność i wierność w tej dziedzinie. 
Chrześcijaństwo jest i musi pozostać wyróżnikiem Europy, jeżeli chcemy zachować tożsamość narodową i europejską.
Refleksja i obawa, wynika z troski o przyszłość Kościoła, perspektywy polskiego katolicyzmu.
Współczesny polski katolicyzm ma bowiem bardzo powierzchowną i formalną postać, przejawia się nade wszystko w powszechnej akceptacji tradycji świątecznej [skądinąd bardzo pięknej i poruszającej], oraz rytualnym i rutynowym, wynikającym przede wszystkim z poczucia obowiązku i przyzwyczajenia, uczestnictwie w nabożeństwach niedzielnych i świątecznych.  
Brak mu natomiast zdecydowanie podbudowy intelektualnej, wiedzy o dziejach i nauce społecznej Kościoła, w sporej części jest też oparty na stereotypach i symbolice. Gdyby zapytać polskich katolików o Ojców - Patrystów, liczbę ksiąg Ewangelii, ekumenizm, różnice między św. Tomaszem, a św. Augustynem, naukę społeczną kościoła, wyniki mogłyby przyprawić o osłupienie.  
Wiele złego - zwłaszcza w odniesieniu do młodego pokolenia - spowodowało też podniesienie nauki religii do statusu normalnego przedmiotu szkolnego, podlegającego takim samym rygorom jak język polski, oraz uczynienie z lekcji religii [których w niektórych typach szkół jest więcej niż matematyki!!!], kolejnego, de facto obowiązkowego przedmiotu w edukacji szkolnej.
Jednak najsłabszą stroną polskiego katolicyzmu w Polsce, jest w mojej ocenie..... jakość i podejście hierarchii kościelnej.
Choć polski Kościół nie ma póki co problemu z ilością powołań, to barierą rozwojową, czynnikiem odstraszającym - zwłaszcza wobec młodego pokolenia - jest wizja Kościoła jako kształtu wspólnoty prezentowana i wdrażana przez znaczną cześć hierarchii kościelnej, której symbolem jest przeciętny polski proboszcz, którego charakteryzuje: brak umiejętności słuchania, autorytaryzm, formalne podejście i manifestowany nierzadko konsumpcjonizm. Znam osobiście wielu księży, którzy traktują swoje powołanie prawdziwie i poważnie, z pasją podchodzących do swoich zadań, ale niestety nie jest to postawa dominująca.
Hierarchia kościelna w Polsce, wykorzystując swoją dominację, stara się administracyjnymi metodami limitować dostęp do sakramentów, mnożąc przeszkody na drodze do chrztu, ślubu, a przede wszystkim pogrzebu.
Największym jednak problemem jest traktowanie parafii nie w kategoriach wspólnoty, ale swoistego królestwa proboszcza, w którym arbitralnie ustala on zasady współżycia społecznego i funkcjonowania. Nie ma zasadniczo miejsca na dyskusję z katolikami świeckimi, ich partycypację w procesie zarządzania parafią [finanse stanowią z zasady absolutne tabu i domenę zastrzeżoną proboszcza]. Idea Kościoła ludowego, z podmiotowym podejściem do wiernych, otwartością, z wielkim trudem toruje sobie drogę i to wyłącznie na bardzo ograniczonym obszarze. 
Polska hierarchia kościelna wydaje się być dziś obiektywnie nie przygotowana do wyzwań i nadchodzących problemów, często brakuje jej nawet elementarnej wiedzy o sporach doktrynalnych w Kościele Zachodnim, nowych trendach ideowych, o gotowości do dyskusji na ten temat nie wspominając.
Odpowiadając zatem na tytułowe pytanie posta, wskazać trzeba na niskie prawdopodobieństwo posłuchu i sukcesu przeciętnego polskiego proboszcza, w jego ewentualnej posłudze we Francji. Archaizm postaw i stosowanej retoryki, nieumiejętność dialogu z wiernymi, bez zmiany wzorców kapłaństwa wyniesionych ze współczesnej Polski, skazywałoby go na porażkę i znacznie ograniczyło społeczne wpływy.
Najbardziej niebezpieczne jest jednak to, że położenie współczesnego francuskiego kościoła katolickiego, może stać się polską rzeczywistością w ciągu najdalej dwóch najbliższych generacji. Dziś młodzi Polacy, znacznie bardziej pragmatyczni, wychowani we względnie otwartym społeczeństwie, mobilni, bez lęków i kompleksów, mogą zacząć masowo odchodzić od Kościoła. Czy polski Kościół, polska hierarchia jest przygotowana na to cywilizacyjne wyzwanie?
Jeżeli nie, to od katolickiej Francji, różnić nas będzie w przyszłości tylko jedno: będziemy mieli równie wiele pustych, pięknych kościołów, nasze polskie pozostaną jednak znacznie młodsze.   
         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz