środa, 19 października 2011

Partnerstwo z rozsądku, czy początek sprzysiężenia?

           Stan relacji dwóch kluczowych postaci Platformy Obywatelskiej: Premiera RP i Marszałka Sejmu nie pozostawia złudzeń. Mimo podejmowanych przez strony konfliktu prób jego tuszowania, bądź bagatelizowania, jest tajemnicą poliszynela, że konflikt personalny, ale i w istocie spór o strategicznym wymiarze, daleki jest od zażegnania.
Definiując dzisiejszą pozycję Marszałka Sejmu, za najtrafniejszą diagnozę można by bez wątpienia uznać słowa de Gaulle'a charakteryzujące innego Marszałka - Petain"a, jeszcze w rzeczywistości przed Vichy:
"[...]Cała kariera tego wyjątkowego człowieka była jednym pasmem wymuszonych na sobie wyrzeczeń. Zbyt dumny, by być intrygantem, zbyt wybitny, by zadowolić się przeciętną rolą, zbyt szlachetny, by stać się karierowiczem, był wciąż w swej samotności opanowany żądzą władzy, która podsycała w nim świadomość własnej wartości, przeszkody napotykane na drodze[...]" - Ch. de Gaulle Pamiętniki Wojenne T. 1 Apel.;Wyd. MON., Warszawa 1967.; s.59.     
Wedle doniesień mediów, poza rywalizacją personalną o przywództwo, u podstaw konfliktu leży też różnica zdań co do tempa i zakresu niezbędnych reform. Premier ma się rzekomo opowiadać za polityką małych kroków, Marszałek za szerokimi, przeprowadzonymi z rozmachem reformami.
Niezależnie jednak od intencji, które zweryfikuje dopiero przyszłość, następująca i postępująca de facto dezintegracja Platformy, może stać się przyczyną poważnych napięć wewnętrznych, do konieczności przedterminowych wyborów włącznie. To ogromny błąd partii rządzącej i jej lidera, który może zaważyć nie tylko na losach formacji i samego Premiera, ale także odcisnąć negatywne piętno na życiu społecznym.
Jeżeli zwalczające się frakcje i ich liderzy dopuszczą do uruchomienia mechanizmu marginalizacji wewnątrz partii, do nawet cichej eskalacji konfliktu, odwetem strony będącej w impasie i odwrocie będzie niewątpliwie strategiczne założenie "im gorzej, tym lepiej", co skutecznie zablokuje możliwość racjonalnych wyborów politycznych i sprawnego rządzenia. To byłby prawdziwy dramat dla Polski.
Czasu nie sposób cofnąć, o wzajemnych urazach pewno liderzy nie zapomną. Oby tylko nie pałali żądzą szybkiego, spektakularnego rewanżu, oby nie wciągali w konflikt innych przedstawicieli własnej oligarchii partyjnej, bowiem dynamika wewnętrzna procesu może wymknąć się z wszelkiej kontroli i zaskoczyć samych animatorów sporu.
Szkoda, wielka szkoda, że Platforma jako całość nie potrafi kolegialnie cieszyć się ze zwycięstwa. Cóż, to u podstaw niestety takie bardzo polskie. Pozytywistyczna praca nie jest naszą silną stroną, wydaje się nawet niestety, że nie jest naszym przeznaczeniem.
Wygrane wybory miały być nowym otwarciem i są nim. O zgrozo otwarcie to nie nastąpiło na powszechnie oczekiwanym polu zmian, reform, podniesienia efektywności rządzenia. Uwidoczniło się w najbardziej polskiej postaci: waśniach i zwadach wewnętrznych, absorbujących czas tak potrzebny na innych płaszczyznach,  odciągających od spraw najistotniejszych, burzących tak mizerną i kruchą polską stabilizację. Czy ten pokaz siły i wszechmocy Premiera był nam na pewno teraz, w tej postaci potrzebny?
Szczerze wątpię i osobiście wywołanie tego gorszącego, publicznego konfliktu, traktuję jako jeden z najważniejszych błędów w karierze politycznej Donalda Tuska. Oby ten błąd nie zaważył na naszej wspólnej przyszłości, bo jeżeli zaważy jedynie na przyszłości politycznej samego Premiera - można będzie go traktować jako skutek w istocie braku dojrzałości politycznej i umiejętności budowania priorytetów, oraz zdolności strategicznego myślenia Prezesa Rady Ministrów i Przewodniczącego Platformy.  
A szkoda, mogło być zupełnie inaczej.......
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz